Clave
przybyło jak zwykle punktualnie. Do Instytutu wprowadziło się
tymczasowo około 15 nowych osób. Luna biegała po budynku i
załatwiała różne papierkowe sprawy. Mijała dużo znajomych
twarzy lecz i kilka takich, które widziała pierwszy raz w życiu.
Wszyscy byli ubrani podobnie. W czarne eleganckie garnitury. Tylko
parę kobiet miało ołówkowe spódnice i szpilki. Dziewczyna szła
do biblioteki. Bycie w radzie miało wiele przywilejów. Między
innymi możliwość bycia na spotkaniach Clave. Lune niepokoiły
niektóre pomysły Nephilim. Widać było, że nie wiedzą co robić.
Otworzyła ciężkie mahoniowe drzwi poczuła, że wzrok każdego
uczestnika zebrania jest kierowany prosto na nią przepraszając za
spóźnienie usiadła na swoim miejscu przy wilkiem stole. Alexandra
wstała.
-A
więc wszyscy są obecni. Możemy zaczynać...
Szykowały
się długie nudne godziny.
******************************************************************************
Ben
chodził po pokoju. Już nie mógł wytrzymać. Jego pragnienie było
nie do wytrzymania. Próbował wszystkiego. Wypił co najmniej dwa
litry wody, wyrzuł paczkę gum zapalił papierosa. Wszystko na nic.
Jego ciało cały czas żądało jednego. Narkotyku. W końcu się
poddał. Usiadł na łóżku i wyjął z pod niego pudełeczko. W
środku znajdowały się saszetki z proszkiem. Już miał wziąć
jedną gdy usłyszał pukanie do drzwi. Szybko schował pudełko wraz
z zwartością pod kołdrę. W samą porę ponieważ w drzwiach
pojawił się Jack.
-Hej..wszystko
w porządku?
Ben
zmarszczył brwi. Spojrzał w lustro stojące nad komodą i zobaczył
ze wygląda okropnie. Cały spocony i miał wygniecioną koszulkę.
-Tak
wszystko dobrze...spałem-Odpowiedział
Przyjaciel
przyglądał się jeszcze chwile ale zaraz usiadł na krześle
naprzeciwko Bena. Chłopak poczuł wyrzuty sumienia. Jack był dla
niego jak brat zawsze wszystko robili razem. Ale bał się jego
reakcji. On go by nie zrozumiał. Nie ma takiej opcji.
-Słucham.
-Dobrze
wiesz ,że Clave za dużo nie zrobi w stosunku do rekrutów.-Przerwał
na chwile obserwując reakcje przyjaciela-Za dużo jest ich by
zgodnie podjęli decyzje. Dlatego my możemy im pomóc. Megan
znalazła listę nazwisk moglibyśmy..
-Chwila
jacy MY?-Ben przerwał Jackowi, doskonale wiedział po co przyszedł.
-Chcemy
żebyś do nas dołączył.
-Co
chcecie zrobić?
-Znaleźć
kryjówkę rekrutów i dowiedzieć się kto nimi zarządza zmusić go
do mówienia pewnie wiedzą więcej o tych dzieciach niż my.
Nastała
cisza. Nie chciał tego robić. Jeżeli coś poszło by nie
tak...Nie chciał myśleć o konsekwencjach. Ale czuł, że musi im
pomóc. Za te wszystkie kłamstwa za odsuwanie ich od siebie.
-Zgoda.
-Serio?
Na
twarzy Jacka było widać zaskoczenie. Nie spodziewał się takiej
odpowiedzi. Pewnie myślał, że Ben będzie potrzebować naprawdę
mocnych argumentów.
-Tak
pomogę wam.
Nagle
rozległo się pukanie.
-PROSZE!
Krzyknął
Jack. Ben popatrzył na przyjaciela z wyrzutem, miał go upomnieć,
że to jego pokój i to on będzie decydował o tym czy ktoś ma
wejść czy nie ale dał sobie spokój ponieważ w drzwiach stała
Megan. Chłopak zdziwił się ponieważ dziewczyn anie była zbyt
częstym gościem w jego pokoju. Prawdę mówiąc nigdy tu nie była.
Dlatego tez rozglądała się po pokoju Bena ze zdziwieniem. Nie był
to pokój typowego nastolatka. Wszędzie wisiała broń i wszystko
było idealnie czyste. Żadnych brudnych ubrań tylko nieskazitelny
porządek.
-A
właśnie jest jeszcze jedna rzecz o której musimy pogadać-przerwał
ciszę Jack.
-Zgodził
się?-zapytała Meg
Ben
pokiwał głową.
-Więc
mam nadzieje, że się domyślasz, że sami nie zrobimy za dużo w
związku z rekrutami. Potrzebny jest nam czarodziej. Dobry
czarodziej. A mianowicie Magnus Bane. I tu zaczyna się twoja rola.
-Słucham?
-Masz
przekonać Magnusa, że warto nam pomóc.
Chłopaka
zamurowało.
~TESSA
OOoooooo ciekawe ;3
OdpowiedzUsuńMagnus będzie zachwycony xD Kocham <3
OdpowiedzUsuń