piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 13

 Ben odruchowo zasłonił Megan sobą i sięgnął po broń. Chwycił za rękojeść i wycelował czubkiem miecza w przeciwnika, który wyłonił się zza rogu. Drygnął i omal nie upuścił miecza gdy zobaczył w kogo celuje.

 -Oh, Ben nie możesz tracić kontroli -Magnus trudem powstrzymał się od śmiechu.

 Megan wyszła zza pleców nocnego łowcy i na widok czarownika wyraźnie jej ulżyło. Posłała mu szybki uśmiech i powiedziała:

 -Witaj Magnusie, jak nas znalazłeś?
 -Cóż, zważywszy na to, że mówiliście mi o tym, iż się tu wybieracie i przed chwilą dostałem dość nieskładną wiadomość od mojego znajomego Paul'a, który napisał coś o jakiejś pomyłce i tunelach bez wyjścia, to nie było to takie trudne.
 -Masz zamiar nam pomóc? - spytała na jednym tchu wpatrując się w przyjaciela. Nie znała go od tej strony, bezinteresowna pomoc, to zdecydowanie nie on.
 -Oczywiście -Bane mówiąc to popatrzył się wymownie na Bena, dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać.
 -Ja może pójdę..Poszukać reszty. Spotkajmy się tutaj za piętnaście minut -nie była pewna czy da radę znaleźć swoich towarzyszy w tak krótkim czasie, ale musiała zostawić ich samych. Wiedziała, że łączy ich coś więcej niż wspólna misja.
 -Jasne, nie śpiesz się- Magnus mówiąc to podszedł bliżej Bena i szepnął coś, czego dziewczyna nie była już w stanie usłyszeć.

 ***
 Po drodze Megan zastanawiała się nad życiem jej matki. W sumie nigdy o nic nie pytała, bo wiedziała, że jej przeszłość wiązała się głównie z nocnymi łowcami, z którymi obie nie chciały mieć nic wspólnego. Teraz jednak rozumiała, że to może jej w czymś pomóc, że być może jej matka wie coś o dzieciach nieba i piekła, coś co pomoże jej ich znaleźć.
 Szła przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją, gdy nagle usłyszała kroki. Miała pewność, że to jej towarzysze zanim ich jeszcze zobaczyła. Luna rzuciła jej się na szyję bez większego powodu, ponieważ nie widziały się zaledwie pół godziny. Jack był pogrążony w swoich myślach, ale brunetka zupełnie to rozumiała. Każdy z nich miał do tego teraz największe prawo.
 Wyjaśniła im po krótce sytuację i oczywiście spotkała się z szokiem i niedowierzaniem. Nikt z nich nie podejrzewał, że Magnus Bane może wykazać się bezinteresowną pomocą.
 Po drodze nie rozmawiali ze sobą, tylko od czasu do czasu sprawdzali czy ciemność ich nie zgubiła i zatrzymywali się aby odetchnąć. Meg była im ogromnie za to wdzięczna, bo mimo iż zdołała się już przyzwyczaić do małego pomieszczenia, wciąż bała się, że zostanie tu na zawsze. Wierzyła jednak w Magnusa i jego łaskawą pomoc. Ufała mu.
 Gdy tylko dotarli na miejsce Magnus stanął przed nimi. Ben stał blisko niego i nawet w ciemności można było zauważyć, że się rumieni. Megan rzuciła pytające spojrzenie Bane'owi, ale ten udawał, że tego nie widział.

 -Użyjemy bramy, aby powrócić do Instytutu, nie ma innego wyjścia- czarownik mówił szybko, jakby bał się, że ktoś mu przerwie. Na jego szczęście nikt nie protestował.

 Wszyscy stali z boku przyglądając się, jak Magnus tworzy jasno błyszczącą niebieskawą poświatę, o okrągłym kształcie. Megan przemknęło przez myśl, że to odzwierciedlenie jego duszy. Powstrzymała się jednak przed powiedzeniem tego na głos, nie jej rolą było opowiadanie tandetnych, mało śmiesznych żartów.
 Pierwsza poszła Luna, która tak samo jak Ben i Jack miała duże doświadczenie z rzeczami tego typu. Dla Meg był to natomiast pierwszy raz kiedy robiła coś takiego. Nie stresowała się jednak, strach również nie ogarnął jej myśli. Była ciekawa, chciała spróbować czegoś nowego.
 Kiedy przeszli już wszyscy mieszkańcy Instytutu, a została tylko ona i Magnus, bez wahania podeszła do bramy.
 Zanim jednak rzuciła się w otchłań magii i światła uważnie przyjrzała się czarownikowi:

 -Magnusie co jest między tobą, a Benem? - takie samo pytanie zadała jej ostatnio Luna, ale chodziło wtedy o Jacka i nią samą. Oczywiście teraz było to zupełnie co innego. Jej pytanie miało jakiś sens.
 -Megan, przecież wiesz. On jest w moim typie. - Oczywiście, że był. Czarne włosy, niebieskie oczy, mogła się tego domyśleć.
 -Musisz go chronić, pamiętaj. - Powiedziała to z pełną powagą, bała się o zdrowie, ale również psychikę łowcy. Mimo, iż nie była z nim blisko, nie chciała aby Luna traciła brata, a Jack parabatai. Nie było miejsca na śmierć. Nie teraz. Nie czekając na odpowiedź rzuciła się w otchłań.
 -Zawsze.

 ***

 Gdy pożegnawszy się i podziękowawszy Magnusowi wyczerpani weszli frontowymi drzwiami do Instytutu, przywitała ich głucha cisza.

 -Cholera – prawie wykrzyczała Luna.
 -Co się stało? - zapytali wszyscy naraz.
 -Właśnie trwa zebranie, zupełnie o tym zapomniałam!

 Po tych słowach rzuciła się w głąb korytarza, zapewne do biblioteki, gdzie zazwyczaj miały miejsce spotkania Clave z doradztwem.
 Po chwili Ben również odłączył od nich kierując się schodami na górę, nie powiedział nic, ale nie musiał się tłumaczyć, w końcu miał do tego zupełne prawo.

 -Jesteś głodna? - zapytał znudzony Jack, podczas gdy ona wciąż stojąc pod drzwiami, sprawdzała instagrama na swoim telefonie. Podniosła wzrok gdy usłyszała jego pytanie i entuzjastycznie pokiwała głową, nagle zdając sobie sprawę ze swojego głodu.

 Udali się razem do kuchni, nie odzywali się do siebie, szli w milczeniu, a ich ramiona się stykały. Megan była świadoma pomocy jakiej udzielił jej Jack w tunelach, w sumie nie była pewna co by bez niego wtedy zrobiła.

 -Chciałabym ci jeszcze raz podziękować za to co zrobiłeś dla mnie wtedy, w tunelu.
 -Daj spokój Reheaven, aż tak podobałem ci się w roli bohatera?
 -Nie schlebiaj sobie.

 Chłopak cudem powstrzymał się od uśmiechu. Gdy weszli do kuchni powiedział jej aby usiadła, a sam udał się w stronę lodówki. Wyciągnął z niej masło, szynkę oraz ser. Z pojemnika na pieczywo wyciągnął chleb tostowy i wyjąwszy dwie kromki włożył je do tostera.

 -Jesteś pewna, że nie masz tej listy z nazwiskami rekrutów? - spytał dla zabicia czasu, ale ciekawy.
 -Niestety tak, zawsze miałam ją przy sobie. Zawsze w tylnej kieszeni spodni.

 Jack posłał jej pokrzepiający uśmiech i przeczesał opadające na oczy, włosy palcami. W momencie, w którym  zrobiły się tosty chłopak odwrócił się i położył je na talerzach. Posmarował masłem i położył szynkę i ser. Podał Megan, a ona uśmiechnęła się.

 -Dziękuję, czy od teraz będziesz mi robił śniadanie do łóżka i herbatę na każde zawołanie?
 -Skąd ta teoria? Jezu chcesz mnie wykończyć, rozgryzłem cię. -dziewczyna zaśmiała się, trochę głośniej niż powinna. - Nie próbuj zaprzeczać Reheaven, nic z tego.
 -Oh daj spokój, wkrótce będziesz o to błagał.
 -O co? O to aby być twoim służącym? Dziękuję bardzo, ale ta wizja zbytnio mi nie odpowiada, no wiesz mam swoją dumę i te sprawy.    
 -Czyżby?

 Ich rozmowę przeszkodził znajomy dźwięk otwierających się drzwi. Do pomieszczenia wszedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Mniej więcej w ich wieku. Miał platynowe włosy, mocne rysy twarzy i ciemne, wpadające w czerń oczy. Był przepiękny, niczym arcydzieło. Przez chwilę trwali tak, patrząc się na siebie w milczeniu. Po chwili jednak na twarzy chłopca pojawił się tajemniczy uśmiech i przemówił niskim, gardłowym głosem, a jego arystokracki akcent był mocno wyczuwalny.

 -Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam.
 -Nic się nie stało – powiedziała oszołomiona dziewczyna i wstała z miejsca podchodząc do nieznajomego. Jack niezauważalnie przewrócił oczami. Wyciągnęła w jego stronę rękę. -Megan Reheaven.
 -Przyjemność po mojej stronie, Sebastian Morgenstern.


//NORA
Mamy nadzieję, że przerwa świąteczna przebiega wam cudownie w rodzinnym gronie może już za późno ale życzymy wesołych świąt.
P.S. prosimy o komentarze chociaż najkrótsze bo niemamy pojęcia czy jest dalej sens ciągnąć historię.

3 komentarze:

  1. Sebastian?! To znaczy TEN Sebastian (J.Ch.M.)?? Rozdział supcio i czy Jack może w końcu rzucić Pie? Byłabym wdzięczna :P Gdzieś mi utknął wątek, jak Meg rozmyśla, że Ben jest parabatai Jack'a i bratem Luny. Co pominęłam? By Ben i Luna nie są przecież rodzeństwem, prawda? (Lightwood i Wayland) Proszę o wyjaśnienie ;) Magnus super! I muszę zapytać: akcja tej historii dzieje się jakby po DA i bohaterowie (Jace, Clary itd.) nie żyją, czy po prostu ich wykopałam i został tylko Magnus? xD Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło bardziej o brata, jako "brata krwi". Chciałyśmy pokazać jak blisko Ben jest z Luną, może faktycznie nie zostało to dopracowane.
      Jeżeli chodzi o świat - jest on rownoległym do tego jaki stworzyła Cassandra. Niektórzy bohaterowie na rzecz fabuły się pojawią, ale nic więcej. Pozdrawiamy! //Nora&Tessa

      Usuń
    2. Dzięki, a kiedy nowy rozdział? <3

      Usuń

zostaw choć najkrótszy komentarz:)