Rzuciła słuchawki na
stolik koło łóżka,wiedziała, że się poplączą ale nie dbała
o to. Skierowała się w stronę dużej szafy, która stała w kącie
pokoju i wyjęła z niej rzeczy do przebrania. Ruszyła do łazienki
by zmyć z siebie pot. Nieświeże ubrania wrzuciła do kosza na
pranie i weszła pod prysznic. Już miesiąc mieszkała w Instytucie
ale nadal nie mogła się przyzwyczaić do braku długich kąpieli.
Gdy mieszkała u Magnusa uwielbiała wieczorami zanurzyć się w
pianie z dobrą książka i choć na chwile zapomnieć o problemach.
Nagle zalała ją fala przygnębienia. Brakowało jej małego i
kolorowego mieszkania Magnusa..gdzie co trzeci dzień na dole
zbierało się pół Londynu by potańczyć i zatracić się w
alkoholu. Brakowało jej Prezesa Miał. Ta gruba kula futra była
naprawdę dobrym towarzystwem przy oglądaniu jakiś głupich
programów w telewizji. A najbardziej brakowało jej czarownika.
Magnus praktycznie ją wychował, nauczył ja walczyć i pomagał w
ukrywaniu się przed nocnymi łowcami. Nie chciała żyć tak jak oni
nasłuchała się mnóstwo opowieści matki o jej nastoletnim życiu
i o tym jak trudno było uciec z Instytuty w Nowym Jorku. A właśnie
matka...za nią Meg nie tęskniła. W wieku 17 lat zmęczona
codziennymi libacjami alkoholowymi matki i jej znajomych dziewczyna
wyprowadziła się na stałe do Magnusa. Dwa lata..minęły dwa lata
odkąd pojawiła się w drzwiach czarownika z walizką a on ją bez
wahania przyjął do siebie. Układało im się dobrze, razem
podróżowali. Magnus był dla Meg nie tylko najlepszym przyjacielem.
Traktowała go trochę jak ojca, którego nigdy nie miała. I jednego
dnia go straciła. Przez jedno potknięcie i jedną książkę, która
upadła z hukiem na podłogę. Dziewczyna pamiętała dobrze jak
siedząc na biurko w drugim pokoju podsłuchiwała rozmowę
Aleksandry i Magnusa gdy nagle na mebel wskoczył Prezes i dziewczyna
szturchnęła półkę z książkami z której spadła jedna z
grubych ksiąg. Oczywiście gość Magnusa to usłyszał i
zainteresował tym co dzieje się w pokoju obok. W tamtym momencie
pierwszy raz od bardzo dawna Megan była przerażona. Nie miała
pojęcia jak czarownik miałby się wytłumaczyć z mieszkania z
Nocnym Łowcą. Na całe szczęście Magnus miał głowę na karku i
odegrał scenkę zaskoczenia i oskarżył dziewczynę o kradzież. Po
tym jak Magnus nawrzeszczał na Aleksandre ,że ,,powinna bardziej
pilnować tych swoich szczeniaków ,i że czuje się oburzony...ale
jako wspaniałomyślny czarownik i tak pomoże Nocnym Łowcom".
Aleksadra w obawie ze Magnus zmieni zdanie zawiozła Megan do
Instytutu i tam odbyło się przesłuchanie. W drodze dziewczyna
wymyśliła już bajeczkę, w którą uwierzyła dyrektorka
instytutu. Teraz według wszystkich jest byłą emigrantką z
Ameryki, która zarabiała na sprzedaży magicznych przedmiotów a z
powodu długiego pobytu w Londynie nabrała brytyjskiego akcentu. Nie
obyło się bez listu do Idrisu ale Clave uznało ,że najlepiej
będzie jak Megan zostanie w Londynie. I tak się stało.
Gdy dziewczyna poczuła,
że przestała lecieć ciepła woda zakręciła wodę i otuliła się
ręcznikiem. Ubrała bieliznę, czarne dżinsy i pasującą kolorem
koszulkę. Gdy wyszła z zaparowanej łazienki skuliła ramiona z
zimna. Na krześle wisiała bluza. Chwyciła ją i wyszła z pokoju
zamykając go na klucz. Zeszła na parter w stronę kuchni. Nagle
usłyszała krzyki dobiegające z pomieszczenia. Po wejściu
dostrzegła kucharkę, która wykrzykiwała przekleństwa i biła
szmatką Jacka.
-ILE RAZY MAM POWTARZAĆ
,ŻE ŁAPY PRECZ OD MOJEGO CZEKOLADOWEGO CIASTA!!
-DOBRZE DOBRZE JUŻ NIE
BĘDĘ TYLKO PRZESTAŃ MNIE TRZEPAĆ TĄ SZMATKĄ!
W końcu kobieta poddała
się i wróciła do pracy cały czas mamrocząc coś o złym
wychowaniu. Dziewczyna przeniosła wzrok na wycierającego twarz z
czekolady chłopaka. Jack chyba poczuł jej spojrzenie na sobie i
popatrzył Meg prosto w oczy. Dziewczyna szybko odwróciła wzrok.
Miała wrażenie, że patrząc komuś w oczy można odkryć jego
sekrety. A nie chciała żeby Jack znał jej. Na twarz chłopaka
wpełzł złośliwy uśmieszek.
-Wiesz jesteś mi winna
przysługę. -stwierdził
Dziewczyna spiorunowała
go wzrokiem.
-A niby za co?
Chłopak przybliżył się
do niej niebezpiecznie blisko pochylił się i szepnął do ucha:
-Lightwoodowie raczej nie
byliby zadowoleni z twoich rannych wycieczek -Megan czuła ciepły
oddech chłopaka na szyi. Pachniał miętą i czekoladą.-Będę
trzymał buzie na kłódkę ale w odpowiedniej chwili upomnę się o
przysługę.
Chłopak odsunął się i
wyszedł z kuchni.
Meg szybko otrząsnęła się z szoku gdy zaburczało jej w brzuchu. W pełni świadoma słów Jack'a przeszła przez pomieszczenie, mijając kucharkę. Sięgnęła do szafki po bladoróżową miskę i z hukiem postawiła na blacie.
Odgarnęła opadające na czoło włosy i wyjęła z dużej szuflady musli. Wsypała odpowiednią ilość płatków, po czym dodała jogurt owocowy. Kurczowo ściskając w dłoni, wyjętą przed chwilą łyżkę rozmyślała nad sensem słów chłopaka. Czy naprawdę miał zamiar ją szantażować? Prychnęła, zwracając tym uwagę kucharki.
Przewróciła oczami i zaczęła jeść.
Odgarnęła opadające na czoło włosy i wyjęła z dużej szuflady musli. Wsypała odpowiednią ilość płatków, po czym dodała jogurt owocowy. Kurczowo ściskając w dłoni, wyjętą przed chwilą łyżkę rozmyślała nad sensem słów chłopaka. Czy naprawdę miał zamiar ją szantażować? Prychnęła, zwracając tym uwagę kucharki.
Przewróciła oczami i zaczęła jeść.
~~TESSA