tag:blogger.com,1999:blog-75345204951400315072024-03-06T05:37:06.398+01:00white war Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.comBlogger18125tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-42269312134422302512016-04-17T13:17:00.001+02:002016-04-17T13:17:44.041+02:00INNE BLOGI?Blog Nory --->https://www.wattpad.com/story/67381697-innocent-l-h<br />
Blog Tessy --->http://finalpaage.blogspot.com<br />
WHITE WAR na wattpadzie --->https://www.wattpad.com/myworks/65809072-white-war<br />
(trochę na wattpadzie są do tyłu rozdziały ale nadrobimy)Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-91208734575578763732016-04-17T13:01:00.001+02:002016-04-17T13:02:09.313+02:00Rozdział 16<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">5 miesięcy wcześniej...</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Wielkie mahoniowe drzwi otworzyły się z wielkim hukiem ukazując wysokiego mężczyznę w dobrze skrojonym garniturze i białej koszuli spod ,której prześwitywały runy. Przemierzając salę obrad poruszał się z gracją ale i pewnością.Źrenice skośnych oczu były rozszerzone a wąskie usta były zaciśnięte.Nawet głupiec zauważyłby ,że Akinori Bloodstick ,obecny konsul Nocnych Łowców,był wściekły.Rada Clave wśród ,których zasiadała Aleksandra Lightwood przerwała swoją dyskusje i spojrzeli na długo wyczekiwanego konsula.Gdy mężczyzna wreszcie zajął swoje miejsce spojrzał na zebranych z wyraźnym niepokojem.Wziął głęboki wdech i zaczął mówić:</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">~Cisi Bracia przetłumaczyli ten tekst~mówiąc to wzniósł w górę skrawek przeżółconego papieru.Ten świstek ostatnimi czasy przysporzył <span style="background-color: white; color: #222222; line-height: 21px;"> </span>ogromne problemy potomkom Razjela. Skradziony rebeljantom podczas jednego z ataków na ich siedzibie był ich jedyną wskazówką na rozwikłanie zagadki.Od ponad miesiąca Nocni Łowcy znikali na kilka dni a następnie ktoś podrzucał wspaniałomyślnie ich ciała aby rodzina mogła wyprawić pogrzeb. Nikt nie wiedział skąd wzięli się rebelianci ani co oznaczały dziwne napisy na ciałach zmarłych. Jedno było pewne. Rebelianci bardzo pieczołowicie chronili kartkę ,którą Bloodstick trzymał w dłoni. Zbyt pieczołowicie aby nie była ważna.~To jest wiadomość. Wiadomość z niebios i piekieł...</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Konsul zrobił przerwę aby sprawdzić reakcje Rady. Jedni byli przerażeni, inni mieli wypisaną kpine na twarzach lub jak Aleksandra zachowali kamienną twarz.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">~W wiadomości żądają dzieci. Jedno jest pół diabłem a drugie pół aniołem.Ale oboje żyją wśród Nocnych Łowców. Rebelianci nie zabijają nas bez przyczyny oni szukają potomków. Zapewne nie chodzi im o samo morderstwo to wina silnego rytuału ,który zabija osobę nie będąca wybranym Nocnym Łowcom.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Na sali zapadła cisza. Wiadomość nie z tego świata była potwierdzeniem istnienia aniołów ,w których większość zebranych nie wierzyła.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">~Co się stanie jeżeli te osoby nie trafią..tam gdzie powinny trafić?</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Ciszę przerwał Serafin Verlac. W oczach niskiego mężczyzny rysowało się przerażenie. Konsul wahał się. Po chwili nie patrząc nikomu w oczy powiedział:</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">~Sami po nie przyjdą ale nasz świat nie jest na tyle silny aby poradzić sobie a taką energią...więc zapewne spłonie.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Śmierć dla Nocnego Łowcy jest warta tylko wtedy z umrze w walce i będzie wiedział ,że zginął w słusznej sprawie. W obronie świata. Perspektywa zginięcia z powodu braku możliwości uratowania go nie była zbyt zgodna z naturą potomków anioła.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">~Czyli legenda o dwóch braciach jest prawdziwa?~po raz pierwszy od rozpoczęcia się zebrania Aleksandra zabrała głos.W jej głosie jak nigdy dotąd słychać było niepewność.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Nikt jej nie odpowiedział Akinori tylko lekko pokiwał głową.Po około dziesięciu minutach ciszy zakłóconą tylko cichą modlitwą jednej z Rosalesów wybuchła głośna dyskusja ,którą konsul próbował opanować. Lightwood już jej nie słyszała marzyła tylko o powrocie do domu.</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">~~TESSA</span><br />
Więc oto rozdział po dość długim czasie ale jestem z niego w pełni zadowolona możemy was zapewnić ,że teraz rozdziały będą ciekawsze.Prosimy o zostawienie komentarza z opiniami.<br />
<div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-79647910519559598862016-03-13T21:12:00.003+01:002016-03-15T16:30:35.140+01:00Rozdział 15<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wysiadła z zatłoczonego autobusu pełna sprzecznych emocji. Początkowy entuzjazm już dawno
rozpłynął się w powietrzu ustępując miejsca niepewności oraz
pogardzie. Brunetka odrzuciła włosy na plecy i zamykając oczy,
wzięła głęboki oddech.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mocno zaciskała palce
na zdjęciu znalezionym w tunelach. Z góry założyła, że należy
do matki więc to właśnie jego użyła do zaklęcia lokalizującego,
przeprowadzonego przez Magnusa. Dzięki niemu odnalazła swoją
rodzicielkę. Wcisnęła fotografię w tylną kieszeń luźnych
jeansów i ruszyła przed siebie, zdeterminowana i ciekawa.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zapukała do dużych
drewnianych drzwi, jednego z wielu domów w Brighton. Budynek oraz
podwórze było schludne, zadbane. Na ganku nie były porozrzucane
pojedyncze butelki po piwie, a na podjeździe stał rodzinny pick up.
Czuła się obco, nie znała osoby, do której drzwi pukała. Nie
wiedziała czego ma się spodziewać, bała się.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po chwili drzwi
zaskrzypiały, otwierając się. W drzwiach stała kobieta o
kruczoczarnych włosach, niebieskich, iskrzących się oczach i
wesołym uśmiechu. Dopiero po chwili Megan zorientowała się, że
to jej matka, że to ta sama osoba, którą porzuciła. Tyle, że to
wcale nie była ona. Schludny makijaż mógł ukryć sińce i wory
pod oczami, ale wspomnienia robiły swoje. Jej obecność była
przygnębiająca, okropna.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Słucham? - Dopiero po
tych słowach zorientowała się, że jej nie poznała. Nie poznała
własnej córki.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jestem z Instytutu
Londyńskiego, chciałabym zadać pani parę pytań – była na
wygranej pozycji, nie mogła odmówić, nie wiedziała kim jest
tajemnicza dziewczyna.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie sądzę aby to było
konieczne – popchnęła drzwi w celu ich zamknięcia, Meg była
jednak szybsza, kładąc rękę na malowanym drewnie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Owszem – uśmiechnęła
się sztucznie – jest to konieczne.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Weszła do środka,
wymijając zdezorientowaną kobietę w drzwiach. Rozejrzała się po
pomieszczeniu, które było namiastką nowego życia Elizabeth
Reheaven. Niebiesko-biała kolorystyka była w pewnym stopniu
przygnębiająca, nudna.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Megan westchnęła i bez
skrępowania usiadła na dużej, białej kanapie stojącej przy
ścianie. Posłała ponaglające spojrzenie matce i przeszła do
sedna:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co wie pani o
rekrutach?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Kto to? - Udawała,
bawiła się palcami, pokazując że kłamie. Była taka oczywista.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co prawda nie byłam w
stanie przynieść mieczu anioła, ale droga do Londynu trwa trochę
ponad godzinę, myślę że chętnie przeczekałabym ten czas, tylko
po to aby poznać prawdę. - Popatrzyła na nią, oczekując reakcji
na nieoczywistą groźbę, - możemy też załatwić to teraz i
nikomu nie stanie się krzywda. - Liz się nie odzywała, puste
spojrzenie utkwione było w twarzy Megan, co zmusiło ją do
odtrącenia jej uwagi, nie mogła dać się rozpoznać. - To jak?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Znam cię –
wyszeptała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie wydaje mi się –
udawała znudzenie i zachowując zimną krew posłała jej lodowate
spojrzenie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Oni chcą pokoju –
Megan zdezorientowana wytrzeszczyła oczy na to nagłe wyznanie, nie
spodziewała się tak szybkiej reakcji.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zabijanie ludzi nie
jest tego najlepszym dowodem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Giną ci, którzy nie
współpracują. Giną ci, którzy z góry są przegrani.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Potrzebuje konkretów.
Nazwiska, miejsca spotkań, plan,wszystko – zacisnęła mocno
pięści, trudno było spędzać kolejne minuty w towarzystwie
niczego nieświadomej matki. Chyba wolałaby gdyby kobieta nic nie
wiedziała, przynajmniej nie musiałaby siedzieć w przytłaczającym
mroku tego miejsca.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja nic nie wiem,
skonsultowali się ze mną w sprawie mojej córki – Megan drgnęła,
wyraźnie zdruzgotana. - Niestety, ja takowej nie mam. Nie mogłam im
pomóc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Brunetka dokładnie
zbadała ją wzrokiem. Być może się zorientowała. Być może wie
o wszystkim.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czego mogli chcieć od
pani córki? - Nie zwracała uwagi na drugą część wypowiedzi. Nie
chciała.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chcieli ją zabić.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dlaczego? - Spytała
zdezorientowana, spanikowana i zdecydowanie zaskoczona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ona jest jedną z nich,
ona jest wybraną.
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jack wykonał
niespodziewany ruch, powalając przeciwnika na ziemię. Ben leżał
przez chwilę na drewnianej posadzce, wyraźnie zmęczony.
Potrzebował narkotyku. Maskował zalewający go pot pod maską
ciężkich treningów, a wyraźne drgawki i zmęczenie tłumaczył
zbyt długim czasem spędzonym na siłowni czy w zbrojowni. Był
nieobecny, nie był sobą. Przymknął opadające powieki i z pomocą
parabatai dźwignął się z podłogi. Odetchnął głęboko, wycierając zalane potem czoło o materiał koszulki.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jack przyglądał się
uważnie każdemu jego ruchowi. Coś było nie tak, czuł to głęboko
w sercu, tak jakby czegoś brakowało, pusty właściwe niesycący
ból formował się w jego sercu. Ignorował to zbyt długo. Musi
zapytać o co chodzi, musi dowiedzieć się co się dzieje.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ben, myślę że musimy
porozmawiać – przygładził swoje włosy, zebrane w prymitywnego
kucyka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jasne, pójdę tylko
pod prysznic.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak nie czekał na
jakikolwiek protest ze strony swojego towarzysza, po prostu szybkim
krokiem wyszedł z pomieszczenia, znowu zostawiając go samego.
Irytacja oraz niepokój wymalowały się na twarzy Herondael'a.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ostatnio wam się nie
układa – gardłowy głos przemówił z drugiego końca
pomieszczenia. - Kryzys w związku?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co cię to obchodzi? -
Z pewnego powodu osoba Sebastiana nie przypadła Jackowi do gustu,
był uczulony na takich ludzi. Na ludzi z tajemnicą i nieznaną
przeszłością, na ludzi pełnych pogardy i smutku.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie uzyskał odpowiedzi,
jedynie blady, drwiący uśmieszek wpełzł na jego twarz. Śmiał
się z niego. Czarnooki spojrzał w jego kierunku przenikając go
spojrzeniem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Musisz wiedzieć, że
nie tylko twój mały przyjaciel ma sekrety – pewnego rodzaju duma
przenikająca jego głos była nadzwyczaj niepokojąca.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-O czym ty mówisz?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zapytaj się swojej
dziewczyny – chłodny uśmiech znów zagościł na jego twarzy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Pia? Co ona może
ukrywać..?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dlaczego jesteś taki
ślepy – wyniosły ton świadczył o wyraźnej dominacji jaką
posiadał w prowadzonej konwersacji. - Nie mówię o Pii.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wybacz mi, ale nie
rozumiem – Jack zacisnął pięści, poirytowany gierkami blondyna.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chodzi mi o Megan.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Milczenie wypełnione
niedopowiedzeniami było zbyt uzależniające, gęste powietrze
osiadło na niewypowiedzianych słowach i pozwoliło im się roztopić
w ciszy. Nikt miał już nie usłyszeć niewyraźnego ale
skoncentrowanego zaprzeczenia Jacka, nikt miał już nie zaśmiać
się z próby obrony przed oczywistą prawdą. Nikt miał nie poznać
opinii Herondale ani jego rozdartych myśli.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystko pochłonęło
milczenie i trwoga, trwoga przed prawdą. <br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnął się do
swojego odbicia. Wszystko szło po jego myśli, rozpływał się w
euforii, zwycięstwie. Szybkim ruchem wyjął telefon z tylej
kieszeni spodni słysząc przychodzące połączenie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Słucham –
wypowiedział, zamykając zmęczone powieki. Oczekiwał pozytywnych
informacji, tylko takie go zadowalały.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Załatwione, dziewczyna
wie. - Przymknął powieki rozkoszując się małym zwycięstwem,
pokonał kolejne stopnie w drodze na szczyt.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dokładniej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jest oszołomiona,
zdruzgotana, zdeterminowana. Będzie na miejscu za parę minut,
przygotuj się.
</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Miło jest mi słyszeć
te słowa. - rozprostował palce, spoglądając na srebrny pierścień
błyszczący na serdecznym palcu. - Oznaczają, że jednak na coś
się przydajesz. - Odetchnął głęboko, - Dziękuję Elizabeth. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #a64d79;">/Nora</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
A więc..nie było nas bardzo długo i najgorsze jest to, że nie czujemy się z tym źle. Po prostu czasem potrzebna jest przerwa na przemyślenie tego wszystkiego i zastanowienie się czy na pewno to co się robi jest w jakimś stopniu potrzebne. Początkowo stwierdziłyśmy, że nie dlatego pojawiły się takie, a nie inne komentarze pod ostatnim postem, ale nie wolno się poddawać i trzeba dokończyć to co się zaczęło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Tak oto jesteśmy tutaj po dwumiesięcznej przerwie. Dodajemy post późno, ale po prostu nie mogłyśmy się doczekać, mamy nadzieję że wciąż ktoś tu jest i bardzo prosimy o komentarze bo teraz są jeszcze bardziej potrzebne niż zwykle(: <span style="color: #a64d79;">PRZEPRASZAMY.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-88595663903798122772016-01-06T19:04:00.001+01:002016-03-14T16:14:11.048+01:00Rozdział 14Wreszcie sam. Po całym dniu wrażeń i dziwnych zdarzeń Ben wreszcie mógł spokojnie pomyśleć i się odprężyć. Powinien być teraz na zebraniu Cleave ale wymigał się i zostawił Lune samą. Przyjaciółka pewnie potem będzie mu robić wyrzuty ale nie miał wyjścia. Musiał coś przemyśleć. Sytuacje, która zdarzyła się gdy zostali z Magnusem sami. Ku zdziwieniu i lekkiemu zawodowi Bena czarownik ani go nie pocałował ani z nim nie flirtował.Tylko go ostrzegał. Jako jedyny wiedział o nałogu chłopaka. I chyba nie zostawił tej informacji w spokoju bo Ben ciągle pamiętał jego słowa ,,Ben jeżeli w porę nie przestaniesz już nigdy tego nie zrobisz. Na Nephilim narkotyki działają mocniej wiem, że nie możesz się temu oprzeć ale wierzę, że jesteś dość silny by to zrobić. Po prostu w to uwierz.Wiara to połowa sukcesu.'' On nic nie wiedział nie rozumiał. Narkotyki to jedyny sposób, żeby zapomnieć. Zapomnieć o tej ciągłej presji by ojciec był dumny.On nie musiał się ukrywać z tym kim jest. Mógł być sobą. Gdyby chłopak przyznał się do swojej orientacji jego ojciec zadbałby o to żeby każdy usłyszał o feralnym wypadku Bena a tak narawdę własnoręcznie zerwałby z niego runy i wygnał.W oku Bena pojawiła się łza, którą szybko starł. Musiał być silny...musiał.<br />
Wyczerpany opadł na łóżko i zasnął.<br />
Obudziła go czyjaś dłoń na policzku. Poczuł znajomy zapach cynamonu i drzewa sandałowego. Otworzył oczy i ujrzał przed sobą znajomą postać. Czarne włosy postawione na żel z brokatem. Marynarka niby z krokodyla i czarne spodnie.<br />
<br />
-Magnus?- Gdy próbował wstać poczuł fale prądu. Spróbował jeszcze raz ale nie mógł się ruszyć.<br />
-Przepraszam Ben to zaklęcie unieruchamiające.<br />
-Czy możesz je zdjąć? W jakim celu tu jesteś i jakim prawem zaczarowałeś mnie? - Chłopak był wściekły. Nie wiedział czy z podwodu tego, że czarownik rzucił na niego zaklęcie czy dlatego, że prawdopodobnie wyglądał okropnie.<br />
-Oh oczywiście, że je zdejme ale to za chwile najpierw przeszukam twój pokój.<br />
-SŁUCHAM?<br />
-Nie krzycz bo znam bardzo dobre zaklęcie na zamknięcie czyiś ust i nie mam tu na myśli pocałunku. Znajde tylko twój mały sproszkowany sekrecik i już cie puszcze wolno. Możesz mi powiedzieć jeszcze co to za przystojny młody mężczyzna kręci sie u was w kuchni?<br />
-Nie wiem o czym mówisz.<br />
Magnus spojrzał na niego jakby chciał doszukać się kłamstwa.<br />
-Oj napewno wiesz jego nie da sie przeoczyć.Ostre rysy czarne oczy. - Przyglądał się dalej Benowi ale wyraz jego twarzy wyraznie świadczył o tym, że chłopak nie zna tej osoby.<br />
-W każdym razie..-kontynuował czarownik nie przerywając poszukiwań - Coś mi w nim nie gra. Każdy przystojniak ma jakąś tajemnice...ty bierzesz narkotyki a on może być striptizerem w klubie dla wilkołaków. W każdym razie zachowywał się dziwnie i on chyba mnie skądś zna. Co nam nic nie mówi bo jestem bardzo znany wśród istot nadprzyrodzonych i sama królowa mnie zna..powiedzmy.<br />
Na jego słowa chłopak uśmiechnął się lekko zarumieniony. Fakt, że Magnus uważał go za atrakcyjnego wprawił go w dobry humor.<br />
Nagle Czarownik schylił się pod łóżko Bena, a ten cały się spiął.<br />
- Oh tu cie mam. Serio Ben mogłeś wykazać trochę więcej kreatywności, mogłeś to schować w jakieś tajnej skrytce czy coś.<br />
Magnus nie zważając na protesty niebieskookego spalił jenym pstryknięciem palców całą zawartość szkatułki.<br />
-Mogę kupić natępne akurat pięniędzy mi nie brakuje. - Uśmiechnał się cierpko Ben<br />
-Nie zrobisz tego - Mag zbliżył się do chłopaka - Nie zrobisz bo w głębi serca gdy zażywasz to świństwo odłamek twojego serca obumiera bo zdradzasz parabatai, a zresztą twojemu dostawcy zdarzył się mały wypadek.<br />
Magnus odsunął się i posłał Benowi najpiekniejszy ze swoich uśmiechów.<br />
-Co mu zrobiłeś? - zbladł na myśl, że komuś stała się przez niego krzywda.<br />
-Kto powiedział, że ja to okrutne, że też mnie o to osądzasz kochany - na ostatnie słowo chłopak zadrżał co rozbawiło Magnusa - Poprostu jako diler wpadł w ręce policji którą ktoś wezwał. Zupełnie przypadkiem.<br />
Czarownik puścił Nocnemu Łowcy oczko po czym pstryknięciem palców odwołał zaklęcie. Ben wstał i nie miał pojęcia co ma teraz zrobić.<br />
-No to zbieraj się bez koszulki wyglądasz kusząco ale wątpie, że bedzie ci ciepło na dworze.<br />
-Gdzieś idziemy? - Chłopak próbował rumienić się jak najmniej ubieracąc szary T-shirt.<br />
-Miałem wam pomóc..wiem gdzie znajdziemy wilkołaki, które mogą podać nam pare nazwisk.<br />
-Dobrze ide po reszte - miał wychodzić gdy Magnus zagrodził mu drogę.<br />
-Oni są chyba zajęci, może pójdzimy tylko we dwójke?<br />
<br />
Ben skinął głową.<br />
<br />
*<br />
<br />
Dotarcie na miejsce zajeło im około 20 minut. Klub mieścił się w dość podejrzanej częsci Londynu. Ben na wszelki wypadek miał przy sobie miecz i sztylet. Magnus był zupełnie rozluźniony i nie przejmował się tym, że w każdej chwili zza rogu mógł wyskoczyć zabójca.<br />
Po wejściu do klubu zrobiło się okropnie duszno a serce Bena przyśpieszyło. Czarownik musiał to wyczuć bo scisnął chłopaka za rękę i poszedł przodem. Łowca trochę zszokowany ruszył za Magnusem. Po około 15 minutach szukania mag ruszył w strone wypatrzonych wśród tłumu osób. Tymi osobami okazała się grupa wstawionych już lekko wilkołaków. Jeden z nich chyba rozpoznał Magnusa bo skrzywił się na jego widok.<br />
-Magnus Bane...czymże zaszczycam sobie twoją wizyte?<br />
Magnus uśmiechnął sie do niego.<br />
-Ohh nic szczególnego Jacksonie, może pamiętasz jak wkurzyłeś jednego czarownika i pomogłem ci go przekonać żeby nie składał cię w ofierze?<br />
<br />
Jackson chyba wyczuł, że Magnsu coś od niego chce bo cały się spią.<br />
<br />
-Coś mi tam świta. - Magnus uśmiechną się jeszcze szerzej i siadł naprzeciwko wilkołaka zrzucając z miejsca jakiegoś blondyna z krzesła.<br />
-Właśnie więc teraz może bedziesz mógł mi się odwdzięczyć.<br />
-Jak?<br />
-Nie wiem czy słyszałeś ale ostatnio rekruci nie dają Nocnym Łowcom wykonywać swoich zadań..<br />
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Uśmiech zniknął z twarzy czarownika.<br />
-Dobrze wiem, że jesteś dobrze doinformowany i znalazłeś dobrze płatną prace u nich..o ile mi wiadomo to organizujesz im jedzenie nieprawdaż?- Wilkołak bardzo się denerwował bo cały się spocił i zaczął się jąkać.<br />
-M-może ale co to ma do rzeczy?<br />
-To, że ani ja ani mój towarzysz nie wydamy cię Nephilom gdy podasz nam pare nazwisk..<br />
<br />
Jackson poderwał sie i złapał Magnusa za koszule i nachylił się nad nim. Ben wyciągnął już sztylet ale Magnus powstrzymał go przed czymkolwiek gestem ręki.<br />
<br />
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawe jak poważna jest sprawa. Nikomu nie można ufać nawet Nocnym Łowcom myślisz, że ON nie ma szpiega w Instytucie?<br />
-CO? Kto ma kogo? - tym razem to Ben naskoczył na Jacksona. - Ten tylko uśmiechnął się cierpko widząc rozdrażnienie Łowcy.<br />
-Powiem tak pogadaj ze swoim ojczulkiem bo chyba nie mówicie sobie wszystkiego..<br />
<br />
<br />
//TESSA<br />
Chciałabym przeprosić ,że tak długo nie pojawił się post ale miałam mały kryzys.<br />
Prosimy o pozostawienie choć najkrótszego komentarza to bardzo motywuje każdy kto przeczyta ten post napisze jak jego zdaniem potoczą się losy bohaterów chcemy wiedziec jak bardzo was zaskoczymy<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-51260989106179724432015-12-25T21:31:00.003+01:002016-03-14T16:14:55.718+01:00Rozdział 13 Ben odruchowo zasłonił Megan sobą i sięgnął po broń. Chwycił za rękojeść i wycelował czubkiem miecza w przeciwnika, który wyłonił się zza rogu. Drygnął i omal nie upuścił miecza gdy zobaczył w kogo celuje.<br />
<br />
-Oh, Ben nie możesz tracić kontroli -Magnus trudem powstrzymał się od śmiechu.<br />
<br />
Megan wyszła zza pleców nocnego łowcy i na widok czarownika wyraźnie jej ulżyło. Posłała mu szybki uśmiech i powiedziała:<br />
<br />
-Witaj Magnusie, jak nas znalazłeś?<br />
-Cóż, zważywszy na to, że mówiliście mi o tym, iż się tu wybieracie i przed chwilą dostałem dość nieskładną wiadomość od mojego znajomego Paul'a, który napisał coś o jakiejś pomyłce i tunelach bez wyjścia, to nie było to takie trudne.<br />
-Masz zamiar nam pomóc? - spytała na jednym tchu wpatrując się w przyjaciela. Nie znała go od tej strony, bezinteresowna pomoc, to zdecydowanie nie on.<br />
-Oczywiście -Bane mówiąc to popatrzył się wymownie na Bena, dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać.<br />
-Ja może pójdę..Poszukać reszty. Spotkajmy się tutaj za piętnaście minut -nie była pewna czy da radę znaleźć swoich towarzyszy w tak krótkim czasie, ale musiała zostawić ich samych. Wiedziała, że łączy ich coś więcej niż wspólna misja.<br />
-Jasne, nie śpiesz się- Magnus mówiąc to podszedł bliżej Bena i szepnął coś, czego dziewczyna nie była już w stanie usłyszeć.<br />
<br />
***<br />
Po drodze Megan zastanawiała się nad życiem jej matki. W sumie nigdy o nic nie pytała, bo wiedziała, że jej przeszłość wiązała się głównie z nocnymi łowcami, z którymi obie nie chciały mieć nic wspólnego. Teraz jednak rozumiała, że to może jej w czymś pomóc, że być może jej matka wie coś o dzieciach nieba i piekła, coś co pomoże jej ich znaleźć.<br />
Szła przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją, gdy nagle usłyszała kroki. Miała pewność, że to jej towarzysze zanim ich jeszcze zobaczyła. Luna rzuciła jej się na szyję bez większego powodu, ponieważ nie widziały się zaledwie pół godziny. Jack był pogrążony w swoich myślach, ale brunetka zupełnie to rozumiała. Każdy z nich miał do tego teraz największe prawo.<br />
Wyjaśniła im po krótce sytuację i oczywiście spotkała się z szokiem i niedowierzaniem. Nikt z nich nie podejrzewał, że Magnus Bane może wykazać się bezinteresowną pomocą.<br />
Po drodze nie rozmawiali ze sobą, tylko od czasu do czasu sprawdzali czy ciemność ich nie zgubiła i zatrzymywali się aby odetchnąć. Meg była im ogromnie za to wdzięczna, bo mimo iż zdołała się już przyzwyczaić do małego pomieszczenia, wciąż bała się, że zostanie tu na zawsze. Wierzyła jednak w Magnusa i jego łaskawą pomoc. Ufała mu.<br />
Gdy tylko dotarli na miejsce Magnus stanął przed nimi. Ben stał blisko niego i nawet w ciemności można było zauważyć, że się rumieni. Megan rzuciła pytające spojrzenie Bane'owi, ale ten udawał, że tego nie widział.<br />
<br />
-Użyjemy bramy, aby powrócić do Instytutu, nie ma innego wyjścia- czarownik mówił szybko, jakby bał się, że ktoś mu przerwie. Na jego szczęście nikt nie protestował.<br />
<br />
Wszyscy stali z boku przyglądając się, jak Magnus tworzy jasno błyszczącą niebieskawą poświatę, o okrągłym kształcie. Megan przemknęło przez myśl, że to odzwierciedlenie jego duszy. Powstrzymała się jednak przed powiedzeniem tego na głos, nie jej rolą było opowiadanie tandetnych, mało śmiesznych żartów.<br />
Pierwsza poszła Luna, która tak samo jak Ben i Jack miała duże doświadczenie z rzeczami tego typu. Dla Meg był to natomiast pierwszy raz kiedy robiła coś takiego. Nie stresowała się jednak, strach również nie ogarnął jej myśli. Była ciekawa, chciała spróbować czegoś nowego.<br />
Kiedy przeszli już wszyscy mieszkańcy Instytutu, a została tylko ona i Magnus, bez wahania podeszła do bramy.<br />
Zanim jednak rzuciła się w otchłań magii i światła uważnie przyjrzała się czarownikowi:<br />
<br />
-Magnusie co jest między tobą, a Benem? - takie samo pytanie zadała jej ostatnio Luna, ale chodziło wtedy o Jacka i nią samą. Oczywiście teraz było to zupełnie co innego. Jej pytanie miało jakiś sens.<br />
-Megan, przecież wiesz. On jest w moim typie. - Oczywiście, że był. Czarne włosy, niebieskie oczy, mogła się tego domyśleć.<br />
-Musisz go chronić, pamiętaj. - Powiedziała to z pełną powagą, bała się o zdrowie, ale również psychikę łowcy. Mimo, iż nie była z nim blisko, nie chciała aby Luna traciła brata, a Jack parabatai. Nie było miejsca na śmierć. Nie teraz. Nie czekając na odpowiedź rzuciła się w otchłań.<br />
-Zawsze.<br />
<br />
***<br />
<br />
Gdy pożegnawszy się i podziękowawszy Magnusowi wyczerpani weszli frontowymi drzwiami do Instytutu, przywitała ich głucha cisza.<br />
<br />
-Cholera – prawie wykrzyczała Luna.<br />
-Co się stało? - zapytali wszyscy naraz.<br />
-Właśnie trwa zebranie, zupełnie o tym zapomniałam!<br />
<br />
Po tych słowach rzuciła się w głąb korytarza, zapewne do biblioteki, gdzie zazwyczaj miały miejsce spotkania Clave z doradztwem.<br />
Po chwili Ben również odłączył od nich kierując się schodami na górę, nie powiedział nic, ale nie musiał się tłumaczyć, w końcu miał do tego zupełne prawo.<br />
<br />
-Jesteś głodna? - zapytał znudzony Jack, podczas gdy ona wciąż stojąc pod drzwiami, sprawdzała instagrama na swoim telefonie. Podniosła wzrok gdy usłyszała jego pytanie i entuzjastycznie pokiwała głową, nagle zdając sobie sprawę ze swojego głodu.<br />
<br />
Udali się razem do kuchni, nie odzywali się do siebie, szli w milczeniu, a ich ramiona się stykały. Megan była świadoma pomocy jakiej udzielił jej Jack w tunelach, w sumie nie była pewna co by bez niego wtedy zrobiła.<br />
<br />
-Chciałabym ci jeszcze raz podziękować za to co zrobiłeś dla mnie wtedy, w tunelu.<br />
-Daj spokój Reheaven, aż tak podobałem ci się w roli bohatera?<br />
-Nie schlebiaj sobie.<br />
<br />
Chłopak cudem powstrzymał się od uśmiechu. Gdy weszli do kuchni powiedział jej aby usiadła, a sam udał się w stronę lodówki. Wyciągnął z niej masło, szynkę oraz ser. Z pojemnika na pieczywo wyciągnął chleb tostowy i wyjąwszy dwie kromki włożył je do tostera.<br />
<br />
-Jesteś pewna, że nie masz tej listy z nazwiskami rekrutów? - spytał dla zabicia czasu, ale ciekawy.<br />
-Niestety tak, zawsze miałam ją przy sobie. Zawsze w tylnej kieszeni spodni.<br />
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><br />
Jack posłał jej pokrzepiający uśmiech i przeczesał opadające na oczy, włosy palcami. W momencie, w którym zrobiły się tosty chłopak odwrócił się i położył je na talerzach. Posmarował masłem i położył szynkę i ser. Podał Megan, a ona uśmiechnęła się.<br />
<br />
-Dziękuję, czy od teraz będziesz mi robił śniadanie do łóżka i herbatę na każde zawołanie?<br />
-Skąd ta teoria? Jezu chcesz mnie wykończyć, rozgryzłem cię. -dziewczyna zaśmiała się, trochę głośniej niż powinna. - Nie próbuj zaprzeczać Reheaven, nic z tego.<br />
-Oh daj spokój, wkrótce będziesz o to błagał.<br />
-O co? O to aby być twoim służącym? Dziękuję bardzo, ale ta wizja zbytnio mi nie odpowiada, no wiesz mam swoją dumę i te sprawy. <br />
-Czyżby?<br />
<br />
Ich rozmowę przeszkodził znajomy dźwięk otwierających się drzwi. Do pomieszczenia wszedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Mniej więcej w ich wieku. Miał platynowe włosy, mocne rysy twarzy i ciemne, wpadające w czerń oczy. Był przepiękny, niczym arcydzieło. Przez chwilę trwali tak, patrząc się na siebie w milczeniu. Po chwili jednak na twarzy chłopca pojawił się tajemniczy uśmiech i przemówił niskim, gardłowym głosem, a jego arystokracki akcent był mocno wyczuwalny.<br />
<br />
-Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam.<br />
-Nic się nie stało – powiedziała oszołomiona dziewczyna i wstała z miejsca podchodząc do nieznajomego. Jack niezauważalnie przewrócił oczami. Wyciągnęła w jego stronę rękę. -Megan Reheaven.<br />
-Przyjemność po mojej stronie, Sebastian Morgenstern.<br />
<br />
<br />
//NORA<br />
<span style="background-color: #fefefe; color: #212121; font-family: "roboto" , "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; white-space: pre-wrap;">Mamy nadzieję, że przerwa świąteczna przebiega wam cudownie w rodzinnym gronie może już za późno ale życzymy wesołych świąt.</span><br />
<span style="background-color: #fefefe; color: #212121; font-family: "roboto" , "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px; white-space: pre-wrap;">P.S. prosimy o komentarze chociaż najkrótsze bo niemamy pojęcia czy jest dalej sens ciągnąć historię.</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-49429019767623722182015-12-19T11:32:00.003+01:002016-03-14T16:23:59.222+01:00Rozdział 12<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Na
pewno nic ci nie zginęło?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chyba po raz setny pytała
Alexandra. <b>Nie miała pokoju. </b>Wszyscy bardzo przejęli się
wczorajszym włamaniem do pokoju Megan. Dziewczyna nie do końca
wiedziała czy przez to, że została naruszona jej prywatność czy
dlatego, że ktoś zdołał dostać się do Instytutu
niepostrzeżenie. Ze względu na jej bezpieczeństwo zamieszkała w
innym pokoju. W sumie dziewczynie to odpowiadało bo był naprzeciwko
pokoju Luny. Wyglądał dokładnie taki sam jak jej wcześniejszy.
Tylko łazienka była większa. Meg spojrzała na zegar. Miała
dokładnie godzinę do wyjścia na ,,imprezę". Wszyscy ustalili
że żeby nie wzbudzać podejrzeń powiedzą wszystkim, że idą na
impreze. Oczywiście problemem była Pia ale Jack powiedział, że
się ty zajmie. Meg opuściła jadalnie, w której jadła kolacje. W
pokoju przebrała się w strój bojowy a włosy związała w kucyka.
Gdy spojrzała na siebie w lustrze zamarła. Przeraziło ją, że tak
w krótkim czasie stała się jedną z nich. Przez lata ona i jej
matka przeklinały nocnych łowców a teraz mieszkała w Instytucie i
walczyła w ich wojnie. Nie rozumiała jak mogli się samookaleczać
rysowaniem run tylko po to by być silniejszym albo szybszym a teraz
jej ciało pokrywały mniejsze lub większe blizny po znakach. Nie
widziała czy jej się to podoba.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Jej
rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. Megan wyszła na korytarz i
rzucając pokrzepiający uśmiech bardzo zdenerwowanej przyjaciółce
wyszły razem na dwór gdzie czekali na nich Ben, Jack i Paul.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">**</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Po
jeździe dusznym metrem Megan była przeszczęśliwa, że mogła
pooddychać świeżym powietrzem. Byli kilka przecznic od Hyde Parku
gdy nagle Paul zatrzymał się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-To
tutaj - oznajmił ich przewodnik.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-O
ile mi wiadomo park jest 10 minut drogi stąd -zmarszczył brwi
Jack.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Ich
przewodnik przewrócił oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Jeżeli
chcecie wejść do podziemi nie uruchamiając przy tym ich
zabezpieczeń jest tylko jedna droga..kanały.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Luna
jęknęła a Megan zrobiło się gorąco. Jedną z jej słabości
była klaustrofobia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie
ma innej drogi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Starała
się aby jej głos brzmiał jak najmniej żałośnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-A
co Reheaven strach cie obleciał?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Jack chyba świetnie się bawił
widząc przerażenie dziewczyny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Pieprz
się, Herondale.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak
miał już coś odpowiedzieć ale przerwał im Paul.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-SŁUCHAJCIE..jest
jedna bardzo ważna sprawa korytarze w podziemiu przesuwa łają się
równo co 2 godziny 15 minut i 13 sekund gdy zostaje wam dwie minuty
do przesunięcia rozlega się tykanie..z moich obliczeń wynika, że
następne przesunięcie będzie za 2 godziny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Jak
mamy się tam odnaleźć skoro korytarze się przesuwają? -Luna
zmarszczyła brwi</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie
mam pojęcia i tak powiedziałem wam więcej niż Cleave.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Wiem
i jesteśmy ci wdzięczni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Luna
przytuliła na chwile chłopaka. Gdy się odsunęła Paul życzył im
powodzenia i odszedł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Więc
znamy zasady. Trzymamy się razem. Podobno gdzieś na wschodzie jest
wyjście.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Pierwszy
wskoczył Ben za nim Luna. Meg została sama z Jackiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-No
idź.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Dziewczyna
pokazała gestem ręki aby chłopak szedł pierwszy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-O
nie...muszę iść za tobą żebyś nie uciekła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Megan
przewróciła oczami i zeszła po śliskiej drabinie na dół. Jakaś
ciemna ciecz moczyła jej buty. Szła powoli przyciśnięta do
ściany. Im dalej szła tym bardziej musiała się skulać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Uwaga
przejście jest strasznie małe -powiedział Ben</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Gdy
Ben i Luna byli po drugiej stronie Jack krzyknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Słyszycie
to?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Żadne
się w tym momencie nie poruszyło. Meg wstrzymała na chwile oddech.
Nagle coś gdzieś stuknęło. Skamieniała z przerażenia nie
wiedziała co robić. Po chwili rozległ się huk i znieruchomiałą
Meg ktoś pociągnął do tyłu. Poczuła jak ląduje na przemoczonej
ziemi. Gdy poczuła, że kamienie spadają z sufitu zasłoniła kark
i przyległa płasko do ziemi. Nagle wszystko ustało. Dziewczyna
pomału wstała a za nią Jack leżący obok niej. Tam gdzie przed
chwilą było przejście stała ściana zza, której wydobył się
krzyk Luny</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-O
MÓJ BOŻE ZABIJE PAULA NIGDY NIE BYŁ DOBRY Z MATMY.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-LUNA?
Wszytko w porządku?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Tak
nic nam nie je..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Nagle
ucichła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-LUNA? - tym
razem to Jack krzyknął</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-SŁYSZAŁEŚ
TO KTÓŚ TU JEST!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Gdy
rozległy się obce głosy Jack chwycił Meg za rękę pobiegli w
nieznanym im kierunku. Biegli przez 5 minut gdy Jack zatrzymał się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ślepy
zaułek znowu..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Megan
zrobiło się duszno i miała czarno przed oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-O
nie..-jęknęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Próbowała
oddychać jak najgłębiej ale nie potrafiła. Byli pod ziemią.
Zgubieni. Z mała ilością pożywienia i wody. Mogą być ścigani.
Nie mają jak wyjść. Miała wrażenie, że ściany się kurczą, a
ona musi się coraz bardziej skulać. Gdy opadła na kolana wydawało
jej się, że jest w pudełku. Małym ciemnym. Że już nigdy z niego
nie wyjdzie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Ktoś
przycisnął ją do siebie i zaczął głaskać po głowie. Szeptał
jej imię i to, że wszystko będzie dobrze. Gdy się ocknęła
popatrzyła w górę i ujrzała głębokie czekoladowe oczy Jacka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Rozumiem,
ten przypływ adrenaliny i inne sprawy, ale chyba zapominasz że masz
dziewczynę? Poza tym jestem całkowicie pewna, iż dam radę bez
twojej pomocy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak
uśmiechnął się pokazując szereg śnieżnobiałych zębów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Jezu
Meg, choć raz zachowuj się tak jakbyś mnie potrzebowała, przynajmniej udawaj.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Dziewczyna
się roześmiała. Wstali i postanowili iść w przeciwnym kierunku
niż podążali do tej pory. Szli w kompletnej ciszy. Chyba z 20 razy
zmieniali kierunek. Każdy korytarz wyglądał tak samo. Momentami
Meg miała przejawy napadów ale je dusiła. Po dobrej godzinie ich
zapasy były na wykończeniu. Cisze przerwał Jack.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie
mówiłaś, że masz klaustrofobie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Jakoś
nie było okazji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Nagle dostrzegła czarne
uchylone drzwi. Jack podążył za jej wzrokiem i wyciągnąwszy nóż
seraficki podszedł do drzwi. Gdy uchylił je na oścież ktoś
skoczył na niego już miał uderzać gdy dostrzegła znane mu
niebieskie oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-BEN?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak
spojrzał na Jacka zaskoczony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Sorry
stary nie wiedziałem, że to ty..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Złaź
ze mnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-MEG!
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Luna
podbiegła do dziewczyny i ją przytuliła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Bałam
się strasznie o was...Chodźcie pokażę wam coś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Weszła
do pomieszczenia. Był nim mały składzik oświetlany gołą
żarówką. Kilka pudeł stało pod ścianą. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-W
sumie nic nie znaleźliśmy tylko parę papierów z długami paru
osób i zdjęcia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Mówiąc
to wręczył je Megan. Jack przez jej ramie przyglądał się ludziom
na fotografiach. Pierwsze pięć zdjęć przedstawiało ubranych na
czarno mężczyzn, których Meg nigdy nie widziała. Ale szóste
zdjęcie przedstawiało dobrze znaną jej kobietę. Jej ciemne włosy
były związane w koński ogon i patrzyła się znudzonym wzrokiem w
obiektyw.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ja
ją znam - niewiele myśląc wyznała. Trzy pary oczu patrzyło
wyczekująco na nią - to moja matka..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nadal
nie rozumiem po co tym ludziom zdjęcie mojej matki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Szli
na wschód szukając wyjścia wszyscy byli wstrząśnięci ich
odkryciem. Luna przystanęła na chwile.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Meg
przejrzyjmy jeszcze raz te nazwiska.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Dziewczyna
sięgnęła do tylnej kieszeni dżinsów ale nic tam nie znalazła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-o
nie..musiałam je zgubić...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Jack
miał coś powiedzieć ale nagle rozległ się ten sam odgłos co
około dwóch godzin temu. Megan znowu została powalona na podłogę.
Gdy wszystko dobiegło końca okazało się, że znowu zostali
rozdzieleni. Została sam na sam z Benem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-No
to możemy sobie wreszcie pogadać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak uśmiechnął się
słabo do Meg.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Tak, chyba nie zaczęliśmy dobrze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Wiem, że cie irytuje ale nie robię tego specjalnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Przez moment szli w ciszy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie
irytujesz mnie porostu...z początku nie ufałem ci..ta cała
sytuacja z Magnusem..znaczy z Czarownikiem...znaczy - zakłopotany
próbował zachowywać się naturalnie - No kradzież nie mówi dobrze
o człowieku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-To
był błąd.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Rozumiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Szli
i dalej rozmawiali gdy nagle z zza rogu wyszła postać...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="color: #a64d79;"><br />~TESSA</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br />
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-84838380215162523242015-12-07T17:31:00.002+01:002015-12-07T17:31:39.101+01:00Rozdział 11-Nienawidzę alkoholu, nigdy w życiu więcej nie tknę tego świństwa – upiła łyk wody i odstawiła szklankę na biurko.<br />
<br />
Luna przewróciła oczami, niemalże się uśmiechając. Od ponad godziny musiała słuchać narzekań przyjaciółki i oczywiście miała dość. Zablokowała telefon i niechętnie schowała go do kieszeni jeansów. Wstała z łóżka Megan i podeszła do niej.<br />
Brunetka uniosła na nią wzrok mrużąc oczy.<br />
<br />
-Powiedz mi co jest między tobą, a Jackiem?<br />
-Co? -poderwała się z miejsca przez co blondynka była zmuszona odsunąć się parę kroków. -Błagam cię, czy ty się słyszysz?<br />
-Dobra, tylko pytam – zasłoniła usta dłonią, zanosząc się śmiechem. Osiągnęła oczekiwany efekt-Meg wstała z miejsca, teraz zdecydowanie łatwiej będzie ją wyciągnąć z pokoju.<br />
-Nigdy więcej tego nie rób.<br />
<br />
Luna podeszła do szafy dziewczyny i szeroko ją otworzyła. Czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony Megan, ale nie doczekała się nawet marnych wyzwisk.<br />
Korzystając więc z okazji wyjęła z szafy czarne jeansy z wysokim stanem oraz szary tshirt. Rzuciła ubrania w jej stronę i kierując się w stronę drzwi powiedziała krótko:<br />
<br />
-Czekam na dole.<br />
-Co? O co chodzi, nigdzie się nie ruszam!<br />
-Masz pięć minut.<br />
<br />
Megan głośno westchnęła. Wzięła ubrania i poszła do łazienki, gdzie założyła je na siebie. Związała włosy w niskiego kucyka i przejrzała się w lustrze. Sieńce pod oczami nie pozwalały zapomnieć o wieczorze minionej nocy. Nie do końca była pewna co się wtedy stało. Zdawała sobie sprawę ze znacznego przesadzenia z alkoholem, ale martwiła się możliwą obecnością narkotyków lub środków odurzających, bo owszem zdarzało jej się być pijaną, ale to było coś więcej. Była jakby w transie. Nie umiała przestać.<br />
Potrząsnęła głową i nagle przypomniała sobie domniemanego sprawcę jej stanu. Czarne oczy, postawił jej drinka. Nie pamiętała nic więcej, to musiało jej wystarczyć. Na chwilę zapomniała o zbliżającej się wojnie i postanowiła go znaleźć. Jeśli dwa dni jej nie wystarczą po prostu porzuci ten pomysł. W Londynie na każdym kroku można spotkać gwałcicieli, dilerów; a jej jedynym tropem są te czarne oczy.<br />
W przypływie nagłego entuzjazmu wyszła z pokoju i zbiegła na dół po schodach. Luna już czekała na nią przy drzwiach prowadząc z kimś leniwą pogawędkę przez telefon. Na jej widok szybko zakończyła połączenie i uśmiechnęła się:<br />
<br />
-Co tak długo?-rzuciła i otworzyła drzwi, chłód zaskoczył je obie. Szybko założyły swoje kurtki i szczelnie owinęły się szalikami.<br />
<br />
Po wyjściu długą chwilę milczały przyzwyczajając się do listopadowej pogody. <br />
<br />
-Właściwie to zaczyna mnie boleć głowa.<br />
<br />
Luna wzniosła oczy ku niebu i wykonała nieokreślony gest ręką informujący, że nie ma zamiaru z nią już dłużej rozmawiać.<br />
<br />
-Na serio, umieram.<br />
-Zamknij się, dasz radę.<br />
<br />
***<br />
<br />
Obserwował ją przez dłuższą chwilę. Cieszył się każdą chwilą w jakiej przebywał w ukryciu. Wiedział, że niedługo będzie musiał się ujawnić i wniknąć w to co oni nazywają codziennością. Ale jak mogą takową prowadzić podczas regularnej wojny. Wmawiają sobie, że coś robią, ale teoretyczne działania nie mają znaczenia. To jest walka.<br />
Wczorajszej nocy odbył pierwszy kontakt z celem. Cały czas miał przeczucie jakby o czymś zapomniał, o dość istotnym elemencie, który nie wiedzieć czemu wypadł mu z głowy. <br />
Dziś zapowiadało się tak jak zwykle po imprezach. Nudził się już od pierwszych minut po przebudzeniu. Nocował w pobliskim pensjonacie, zbyt ryzykownym byłoby wrócenie do bazy. Ktoś mógłby go śledzić. Zawiadomił więc tylko swojego przełożonego dzwoniąc, na pewnie usunięty już z bazy, numer. Porozumiewali się oczywiście szyfrem.<br />
Wbrew jego oczekiwaniom cel oddalił się od stałego miejsca pobytu. Nie poszedł za nią, zdecydował się przeszukać Instytut.<br />
<br />
***<br />
Weszły do zatłoczonej kawiarni. Megan oczywiście to pasowało, wreszcie znalazła się w ciepłym pomieszczeniu. Usiadła czym prędzej przy stoliku obok okna i nie czekając na Lunę zamówiła kawę. Blondynki jednak nie interesowała ani kofeina ani błagania jej towarzyszki o zajęcie miejsca. Stała i rozglądała się po pomieszczeniu, szukając tego po co przyszła.<br />
Gdy wreszcie udało jej się to znaleźć pomachała w tamtym kierunku ręką i po chwili obok nich stanął chudy, niski mężczyzna. Kręcone czarne włosy wystawały spod czarnej czapki. Bordowy sweter był zaciągnięty w paru miejscach, a czarne spodnie wisiały na chudych jak patyki nogach. Pod pachą trzymał laptopa, a w ręce kurczowo ściskał papierowy kubeczek, który pewnie wypełniony był kawą.<br />
<br />
-Hej, miło cię znowu widzieć -powiedział i wykonując niezgrabny ruch objął Lunę ręką, w której trzymał napój.<br />
-Ciebie też, dobrze że jesteś – mówiąc to wreszcie zajęła miejsce.<br />
<br />
Chłopak usiadł tuż obok blondynki i otworzył laptopa kładąc go na stoliku. Megan odchrząknęła wymownie przypominając światu, że mimo wszystko wciąż istnieje.<br />
<br />
-Oh, Megan to Paul, Paul to Megan – uśmiechnęła się przepraszająco w stronę przyjaciółki.<br />
-Hej – powiedział tylko nie odrywając wzroku od komputera.<br />
-Cześć, także może byłabyś łaskawa powiedzieć mi kto to do cholery jest? - zniecierpliwiona przewróciła oczami.<br />
<br />
Kelnerka przyniosła jej kawę. Meg zmusiła się do uśmiechu i cicho podziękowała.<br />
<br />
-To mój przyjaciel z doradztwa, pracuje nad miejscem bazy rekrutów – ostrożnie dobierała słowa.<br />
-Myślałam, że ty nie wiesz o.. - brunetka zdziwiona prawię wypuściła z ręki kubek z kawą. Skąd Luna wiedziała o ich planie?<br />
-Jake mi powiedział wczoraj na imprezie -Megan pokiwała głową.<br />
<br />
Siedzieli przez chwilę w milczeniu wsłuchując się w charakterystyczny dźwięk wciskania klawiszy na komputerze.<br />
<br />
-Znalazłem coś – powiedział po dłuższej chwili Paul, kiedy obie dziewczyny rozmawiały o szczegółach planu.<br />
-Co? - zapytały obie naraz.<br />
-Ich baza znajduje się w Hyde Parku, a dokładniej mówiąc-pod.<br />
-Skąd to wiesz? - zapytała blondynka.<br />
-Zanotowano wzrost elektrycznomagnetyczności na tych terenach, widziano również parę dziwnie wyglądających osób znikających w niewyjaśnionych sytuacjach. Niestety nie mogę określić na jak wielkim obszarze położona jest ich baza.<br />
-Nieprawdopodobne, jak w tak krótkim czasie udało im się to zbudować? -Luna niemal wykrzyknęła, towarzysze rzucili jej ostrzegawcze spojrzenie.<br />
-Pod Hyde Parkiem od dawna znajdowały się tunele, najprawdopodobniej wykopane w szesnastym wieku. To labirynt dla kogoś kto nigdy tam nie był. Nie należały do nikogo. Nawet Fearie nie zasiedliły tych terenów – wyjaśnił Paul, wciąż wpatrując się w ekran.<br />
-Dlaczego? -spytała Meg.<br />
-Ponieważ nikt nie wiedział jak tam wejść. Aż do teraz.<br />
<br />
***<br />
Megan zmęczona pchnęła drzwi do swojego pokoju. Nacisnęła włącznik światła i zamarła, cudem powstrzymała się od krzyku. Jej pokój wywrócony był do góry nogami.<br />
//NORAAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-60844204376848257192015-11-25T16:45:00.001+01:002016-03-14T16:18:03.735+01:00Rozdział 10<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Zmieszani
mężczyźni odskoczyli od siebie jak poparzeni. Nastała niezręczna
cisza, którą jako pierwszy przerwał Magnus.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Jack
czy ciebie nie nauczyli, że do cudzego mieszkania się puka?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Chłopak
otrząsnął się ze zdziwienia i spojrzał z wyrzutem na Czarownika.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Gdybym
nie miał powodu wierz mi nie wszedł bym do tej kolorowej
nory..Staliśmy z Meg na zewnątrz gdy jacyś mężczyźni wychodzący
z baru obok kłócili się co zrobić z anielskim dzieckiem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-CO?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Ben
i Magnus byli zszokowani nie myśleli, że zaszło to już tak
daleko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Chodźcie,
Meg poszła ich śledzić.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Jack
odwrócił się i wyszedł na zewnątrz. Magnus spoglądał przez
chwile na Bena jakby czegoś oczekiwał ale ten udając, że tego nie
widział ruszył juz na dwór. Czarownik westchnął i biorąc swój
cekinowy płaszcz do kostek i kapelusz poszedł w ślady za
chłopcami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Niespodziewanie
dziewczyna stała oparta o ścianę i bawiła się swoim telefonem
spojrzała na Magnusa i uśmiechała się do niego ale był to
przelotny gest, który widział tylko Czarownik.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Dlaczego
nie poszłaś za tamtymi kolesiami?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">W
głosie Jacka było słychać zdenerwowanie. Jego głos był
zachrypnięty. Czyżby idealnie opanowany Nocny Łowca zaczął się
denerwować? Magnus przyrzekł sobie w duchu, że będzie zwracał
większą uwagę na zachowanie Jacka.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Ci
mężczyźni mówili o jakiejś głupiej grze komputerowej. Szli
prosto do tutejszego salonu gier. I jak? Pomożesz nam?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Magnus
spojrzał na Bena, który za wszelką cenę próbował uciec od jego
wzroku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Tak
pomogę - Czarownik nie spuszczał oczu z Nocnego łowcy</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Świetnie.
Gdy sprzątałam z Luna pudła w Instytucie napotkałam listę
nazwisk, które mogą być przydatne. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Meg
podała spisane nazwiska z dokumentu Czarownikowi.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Poszukam
jakiś informacji na ich temat. Odezwę się jak coś znajdę a teraz
przepraszam ale mam coś ważnego do załatwienia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Magnus
odwrócił się i zniknął w głębi mieszkania.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Wiecie
w Instytucie nie ma nic przydatnego do roboty...więc może byśmy
wyskoczyli na jakąś imprezę?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Jack
musiał się rozluźnić. To co widział przed chwilą nie mógł
rozważać na trzeźwo. Chyba wszyscy byli poddenerwowani bo bez
protestu zadzwonili do Luny i Pii zapraszając je na wspólną
zabawę.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">*****************</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Klub
o uroczej nazwie ,,EVIL DRINK'' był przepełniony przyziemnymi
przyjaciele przepychali się koło mokrych od potu ciał. Meg
odłączyła się od grupy i siadła przy barku gdzie zamówiła
drinka. Obserwowała tańczących i zastanawiała się jak by
wyglądało jej życie bez Nocnych Łowców. Gdyby tego wieczoru gdy
uciekła z domu nie poszła do Magnusa tylko do domu dziecka. Może
byłaby szczęśliwsza...Jej rozważanie przerwał barman który
podał jej drinka już chciała zapłacić gdy mężczyzna
powiedział:</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-To
od cichego wielbiciela - mrugnął do niej i zostawił ja samą z
trunkiem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Meg
dobrze wiedziała, że nie powinna tego robić ale coś w jej głowie
kazało jej to wypić. Zastanawiała się jeszcze przez chwile a
potem wypiła drink za jednym razem. Zakręciło jej się w głowie i
jedyne co zdążyła dostrzec to czarne jak dziura oczy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Gdy
Jack wreszcie znalazł Meg było dawno po 3 wszyscy pijani wrócili
do Instytutu, a on jako odziwo jedyny trzeźwy ruszył na poszukiwanie
zaginionej przyjaciółki. Zguba bawiła się w najlepsze wśród
obcych ludzi i popijając co rusz nowe trunki. Gdy dziewczyna
dostrzegła chłopka próbowała go zmusić do zabawy ale Jack był
silniejszy i wyciągnął Meg przed klub.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-CO
TY ROBISZ SZTYWIANKU JA TU SIĘ ŚWIETNIE BAWIĘ!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Meg
chyba słuch ci się zepsuł od tej muzyki bo naprawdę nie musisz
krzyczeć a poza tym zabawa skończona idziemy do domu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Czy
ja wyglądam jak dziecko Jack spadaj do domciu ja idę do klubu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Jesteś
pijana.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Rzeczywiście
była ledwo się trzymała na nogach co chwile chwiała się w jedną
albo w drugą stronę. Dziewczyna wykrzywiła twarz w grymas
niezadowolenia zupełnie jak małe dziecko.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Wcale
nie jestem...Nie matkuj mi tutaj tylko spieprzaj do tej Pii a ja idę
do moich nowych znajomych.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-Zazdrosna
jesteś?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">-SŁUCHAM??
Żarty sobie stroisz..myślisz, że jak twoja dziewczyna wygląda jak
super modelka ja będę się czuła gorsza?? - prychnęła i ruszyła w
stronę klubu</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Chłopak
przewrócił oczami i westchnął wziął Meg na ręce i pomimo jej
ciągłych krzyków i szarpań doniósł ją do najniższej stacji
metra z której pojechali do Instytutu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Gdy
weszli do środka wszyscy już spali. Jack zaniósł dziewczynę do
jej pokoju. Już chciał ją postawić gdy zobaczył że przysnęła.
Westchnął i położył ją do łóżka. Miał już wstawać i iść
do siebie gdy dziewczyna przewróciła się na plecy tak, że chłopak
oparty na rekach wisiał nad Meg. Uśmiechnęła się pokazując
śnieżnobiałe zęby. Jack po chwili wahania odsunął się od Meg i
nie oglądając się za siebie wyszedł z jej pokoju.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Megan
została sama ze swoją okropną migreną.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="color: #c27ba0;"><b><br />~TESSA</b></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="color: #c27ba0;"><span style="line-height: 115%;">Naprawdę bardzo przepraszamy, że </span></span><span style="color: #c27ba0; line-height: 18.4px;">w ostatnim czasie </span><span style="color: #c27ba0; line-height: 18.4px;">rozdziały</span><span style="color: #c27ba0; line-height: 115%;"> pojawiają się tak </span><span style="color: #c27ba0; line-height: 18.4px;">rzadko.</span><span style="color: #c27ba0; line-height: 115%;"> Obiecujemy, że postaramy się coś zrobić ale niestety - szkoła. Piszcze w komentarzach jak myślicie co stanie się dalej i jak potoczą się losy Megan, Jacka i no cóż Pii:)) </span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br />
<br /></div>
<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-20885502023866913182015-11-11T22:17:00.002+01:002015-11-11T22:45:12.203+01:00Rozdział 9<h2>
</h2>
Mimo wszystko Ben się zarumienił, zanim oczywiście ogarnęło go niepohamowane poirytowanie. Wstał na równe nogi, przeczesał włosy palcami i spojrzał im obojgu prosto w oczy. Szukał podstępu, a przede wszystkim jakiś oznak szaleństwa.<br />
<br />
-Dlaczego myślicie, że to dobry pomysł? - Zapytał cudem opanowując się od krzyku.<br />
-Cóż, podobasz się Bane'owi, nie znamy nikogo innego kto byłby w stanie go przekonać, pokładamy w tobie wszelkie nadzieje i jesteś naszą ostatnią deską ratunku – zaczął wyliczać Jack – A no i zabójczo wyglądasz w stroju bojowym, który będziesz musiał założyć kilka razy w czasie przeprowadzania naszej akcji – ostanie nie wiązało się bezpośrednio ze sprawą Magnusa, ale każdy z nich dobrze wiedział, że podczas misji czarownik będzie miał na czym zawiesić oko.<br />
<br />
Ben przewrócił oczami i starał się siłą woli stłumić narastający w nim ból. Włoski na karku były lepkie od potu, na skórze pojawiła się gęsia skórka. Wiedział, że za mniej niż godzinę zacznie mieć drgawki, jeśli nie weźmie narkotyku. Potem wystąpią mdłości, mięśnie staną się wiotkie, a on sam bezużyteczny. Runy nie pomogą, nic nie pomoże. Tylko narkotyk. Wyobraził sobie jak zalewa go narastająca fala ekstazy. Jak jego naczynia krwionośne rozszerzają się w przypływie ciepła.<br />
Chciał jak najszybciej to poczuć, musiał pozbyć się nieproszonych gości. Musiał.<br />
<br />
-Zrobię to – zdecydowany oczekiwał od nich ulgi czy radości, dostał jednak tylko uśmiechy. Nieszczere uśmiechy.<br />
-W takim razie ubieraj się – Jack machnął ręką na jego dresy. - Idziesz z wizytą do Magnusa Bane'a.<br />
<br />
Ben stał przez chwilę nieruchomo. Zacisnął dłonie w pięści. Nie o to mu chodziło, podjęcie przez niego decyzji miało doprowadzić do ich odejścia. Do zostawienia go samego. Miał zaspokoić swój głód, ale teraz wszystko obróciło się przeciwko niemu.<br />
<br />
-Dajcie mi chwilę -powiedział stanowczo i wskazał palcem na drzwi.<br />
-Jasne, czekamy na dole. - Powiedziała Meg, wyraźnie powstrzymując Jack'a przed powiedzeniem czegoś niestosownego – Pośpiesz się.<br />
<br />
Wyszli zostawiając go samego ze swoimi myślami. Ben poczekał chwilę upewniając się, że na pewno tu nie wrócą, że na pewno go nie przyłapią na ukrywaniu się w pokoju. Wstał i szybko podszedł do drzwi. Przekręcił kluczyk w zamku, będąc teraz pewnym swojej prywatności.<br />
Wyciągnął spod kołdry pudełeczko. Chwilę przyglądał mu się, ściskając je tak mocno, że po paru sekundach jego kostki były śnieżnobiałe. W końcu poddał się i otworzył trzymany w rękach przedmiot. Wziął jedną z kilku saszetek i odłożył pudełko na łóżko. Podszedł do biurka i wysypał połowę zawartości na blat. Saszetkę odłożył do pudełka, które po chwili zajęło swoje stałe miejsce pod łóżkiem.<br />
Wytarł spocone dłonie o spodnie po czym nerwowym ruchem zaczął szukać swojego portfelu. Znalazłszy go wyciągnął najpierw kartę i dokładnie oddzielił od siebie proszek formując z niego trzy proste kreski. Miał wprawę.<br />
Schował kartę z powrotem do portfela po czym wyjął banknot. Zwinął go w rulonik i poczuł znajome ukłucie, tuż nad sercem. Znak parabatai. Koniec liny łączącej go z Jakiem lekko się napiął. Dał mu ostrzeżenie. Ben jednak nie robił sobie z tego wiele. Za pierwszym razem gdy to poczuł bał się, że Jake czuje to samo i wie, że coś jest nie tak. W tym przypadku jednak było to jednostronne. Tak jakby runa ostrzegała tylko Bena i broniła Jake'a przed prawdą.<br />
Nie czekając chwili dłużej schylił się. Jeden koniec zrolowanego banknotu przyłożył sobie do nosa, a drugi do początku białej kreski. Wciągnął narkotyk szybko, bezceremonialnie. Powtórzył tę czynność jeszcze dwa razy zanim się wyprostował.<br />
Poczuł napływającą do jego serca radość, odchylił głowę do tyłu i pozwolił sobie na chwilę cudownej przyjemności. Poczuł się silny i pełny mocy. Miał wrażenie, że runy na jego ciele zaświeciły srebrnym światłem. Czuł się panem własnego losu, czuł że może wszystko.<br />
Nagle przypomniał sobie o Meg i Jake'u. Zaświeciły mu się oczy i na jego twarz wpełzł leniwy uśmieszek gdy pomyślał o Magnusie. Miał ogromną ochotę spotkać się z czarownikiem.<br />
<br />
<br />
Zapukał do drzwi, a w oczekiwaniu na gospodarza rozejrzał się po okolicy.<br />
Magnus Bane, wysoki londyński czarownik mieszkał w centrum miasta. Strefa 1. Domy tutaj były okropnie drogie, ale z pewnością nie stanowiło to dla Magnusa żadnej przeszkody. On dosłownie pływał się w pieniądzach.<br />
Nagle ogromne drzwi otworzyły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna. Ubrany jedynie w bokserki od Calvina Kleina i czarny tshirt z nadrukiem, zmierzył go wzrokiem od stóp do głów. Ben siłą woli powstrzymał się od jakieś sprośnej uwagi na temat jego stroju.<br />
Bane zaprosił go gestem dłoni do środka i odsunął się aby ten mógł przejść.<br />
<br />
-Co cię do mnie sprowadza, nocny łowco?<br />
-Ty -Ben czuł się niesamowicie swobodnie, przeszło mu więc przez myśl, że może wziął za dużo narkotyku, ale zreflektował się bo przecież nie ma limitu przyjemności.<br />
-Miło mi -Magnus uśmiechnął się i mrugnął do niego. - Napijesz się czegoś?<br />
-Nie dzięki, nie lubię mieszać. Wiesz, źle mi to robi – powiedział zupełnie swobodnie, nie było czego ukrywać. Tak przynajmniej myślał.<br />
-Serio? Przyszedłeś do mnie na haju? -Przez chwile czarownik czuł jedynie oburzenie i obrzydzenie, ale znalazłszy dobre strony tej sytuacji szybko dodał – Może być zabawnie.<br />
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.<br />
<br />
Ben w Instytucie przebrał się w czarne spodnie, jasny podkoszulek i szarą bluzę. Teraz poczuł się niesamowicie pewnie więc zdjął bluzę.<br />
Magnus przygryzł wargę. Nie, nie mógł o tym myśleć. Nie mógł go wykorzystać, ale Ben najwidoczniej sam tego chciał. Chciał czegoś od Bane'a, ten postanowił się więc przekonać co to takiego.<br />
<br />
-A więc, Ben – przerwał patrząc mu głęboko w oczy – po co do mnie przyszedłeś?<br />
-Oh Magnusie, nie bądź niecierpliwy. Nie spodziewałem się tego po tobie – chłopak zrobił parę kroków w stronę swojego towarzysza. Rzucił dotychczas trzymaną w ręce bluzę na podłogę.<br />
-Nie każ mi czekać – odwrócił się wprawiając chłopca w osłupienie i podszedł do barku. Nalał sobie whiskey i obrócił się w jego stronę.<br />
-Przyszedłem ponieważ mam do ciebie prośbę -Ben poczuł dziwne ukłucie w sercu, jakby ostrzeżenie. Nie umiał tego jednak dobrze odczytać. Po prostu postanowił to zignorować.<br />
<br />
Bane z zainteresowaniem wykonał gest ręką zachęcając go do mówienia.<br />
<br />
-Musisz nam pomóc w sprawie z rekrutami.<br />
-Nam? Ależ Ben..<br />
-Działam z Meg i Jake'iem. Potrzebujemy cię, nie uda nam się bez twojej pomocy.<br />
-Cóż powiedzmy, że zgodzę się już teraz. Powiedzmy, że nie znając dokładnego planu, ani waszych racji powiem „tak.” Co wtedy? Co będę z tego miał?<br />
-Będę ci dogodnie wdzięczny, Magnusie – uśmiechnął się i znów zrobił parę kroków w jego stronę.<br />
-Owszem to kusząca propozycja, ale chcę czegoś więcej. Będziesz moim dłużnikiem.<br />
-Um, jasne -nocny łowca zdziwiony prostotą jego wymagań rozluźnił się. Nawet nie zauważył kiedy zaczęło mu tak bardzo zależeć na wykonaniu zadanego mu zadania.<br />
<br />
Bane podszedł do chłopaka. Stali bardzo blisko, lecz nie dotykali się. W pomieszczeniu zrobiło się gorąco. Czarownik uśmiechnął się leniwie.<br />
-Pozwól, że teraz poproszę cię o spłacenie długu Ben<br />
<br />
Nie dał mu dojść do słowa, po prostu ujął jego twarz w dłonie. Nocny łowca zaciągnął się zapachem jego perfum i zamknął oczy. Magnus musnął kciukiem jego dolną wargę. Zawisł w powietrzu parę milimetrów od jego ust.<br />
<br />
-Pocałuj mnie Ben<br />
<br />
Nagle usłyszeli trzaśnięcie drzwiami, odskoczyli od siebie obaj przerażeni.<br />
<br />
-Co wy do cholery robicie?! Ben?!<br />
//NORA<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-86893893678923878972015-10-28T22:21:00.000+01:002015-10-28T22:21:16.310+01:00Rozdział 8<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Clave
przybyło jak zwykle punktualnie. Do Instytutu wprowadziło się
tymczasowo około 15 nowych osób. Luna biegała po budynku i
załatwiała różne papierkowe sprawy. Mijała dużo znajomych
twarzy lecz i kilka takich, które widziała pierwszy raz w życiu.
Wszyscy byli ubrani podobnie. W czarne eleganckie garnitury. Tylko
parę kobiet miało ołówkowe spódnice i szpilki. Dziewczyna szła
do biblioteki. Bycie w radzie miało wiele przywilejów. Między
innymi możliwość bycia na spotkaniach Clave. Lune niepokoiły
niektóre pomysły Nephilim. Widać było, że nie wiedzą co robić.
Otworzyła ciężkie mahoniowe drzwi poczuła, że wzrok każdego
uczestnika zebrania jest kierowany prosto na nią przepraszając za
spóźnienie usiadła na swoim miejscu przy wilkiem stole. Alexandra
wstała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-A
więc wszyscy są obecni. Możemy zaczynać...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Szykowały
się długie nudne godziny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">******************************************************************************</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Ben
chodził po pokoju. Już nie mógł wytrzymać. Jego pragnienie było
nie do wytrzymania. Próbował wszystkiego. Wypił co najmniej dwa
litry wody, wyrzuł paczkę gum zapalił papierosa. Wszystko na nic.
Jego ciało cały czas żądało jednego. Narkotyku. W końcu się
poddał. Usiadł na łóżku i wyjął z pod niego pudełeczko. W
środku znajdowały się saszetki z proszkiem. Już miał wziąć
jedną gdy usłyszał pukanie do drzwi. Szybko schował pudełko wraz
z zwartością pod kołdrę. W samą porę ponieważ w drzwiach
pojawił się Jack.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Hej..wszystko
w porządku?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Ben
zmarszczył brwi. Spojrzał w lustro stojące nad komodą i zobaczył
ze wygląda okropnie. Cały spocony i miał wygniecioną koszulkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Tak
wszystko dobrze...spałem-Odpowiedział</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Przyjaciel
przyglądał się jeszcze chwile ale zaraz usiadł na krześle
naprzeciwko Bena. Chłopak poczuł wyrzuty sumienia. Jack był dla
niego jak brat zawsze wszystko robili razem. Ale bał się jego
reakcji. On go by nie zrozumiał. Nie ma takiej opcji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Słucham.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Dobrze
wiesz ,że Clave za dużo nie zrobi w stosunku do rekrutów.-Przerwał
na chwile obserwując reakcje przyjaciela-Za dużo jest ich by
zgodnie podjęli decyzje. Dlatego my możemy im pomóc. Megan
znalazła listę nazwisk moglibyśmy..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Chwila
jacy MY?-Ben przerwał Jackowi, doskonale wiedział po co przyszedł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Chcemy
żebyś do nas dołączył.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Co
chcecie zrobić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Znaleźć
kryjówkę rekrutów i dowiedzieć się kto nimi zarządza zmusić go
do mówienia pewnie wiedzą więcej o tych dzieciach niż my.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Nastała
cisza. Nie chciał tego robić. Jeżeli coś poszło by nie
tak...Nie chciał myśleć o konsekwencjach. Ale czuł, że musi im
pomóc. Za te wszystkie kłamstwa za odsuwanie ich od siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Zgoda.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Serio?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Na
twarzy Jacka było widać zaskoczenie. Nie spodziewał się takiej
odpowiedzi. Pewnie myślał, że Ben będzie potrzebować naprawdę
mocnych argumentów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Tak
pomogę wam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Nagle
rozległo się pukanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-PROSZE!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Krzyknął
Jack. Ben popatrzył na przyjaciela z wyrzutem, miał go upomnieć,
że to jego pokój i to on będzie decydował o tym czy ktoś ma
wejść czy nie ale dał sobie spokój ponieważ w drzwiach stała
Megan. Chłopak zdziwił się ponieważ dziewczyn anie była zbyt
częstym gościem w jego pokoju. Prawdę mówiąc nigdy tu nie była.
Dlatego tez rozglądała się po pokoju Bena ze zdziwieniem. Nie był
to pokój typowego nastolatka. Wszędzie wisiała broń i wszystko
było idealnie czyste. Żadnych brudnych ubrań tylko nieskazitelny
porządek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-A
właśnie jest jeszcze jedna rzecz o której musimy pogadać-przerwał
ciszę Jack.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Zgodził
się?-zapytała Meg</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Ben
pokiwał głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Więc
mam nadzieje, że się domyślasz, że sami nie zrobimy za dużo w
związku z rekrutami. Potrzebny jest nam czarodziej. Dobry
czarodziej. A mianowicie Magnus Bane. I tu zaczyna się twoja rola.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Słucham?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Masz
przekonać Magnusa, że warto nam pomóc.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopaka
zamurowało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="color: #d5a6bd; font-size: large;">~TESSA</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-37586755953379342182015-10-20T17:40:00.000+02:002015-10-20T21:12:34.773+02:00Rozdział 7<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przyszedł dzień
przyjazdu Clave. Najstarsi mieszkańcy Instytutu oraz Luna jako
członkini doradztwa od rana byli na nogach. Wielokrotnie sprawdzali
liczne zabezpieczenia i rozmawiali o skuteczności czarów
chroniących nałożonych na budynek przez Magnusa Bane'a. Cudowny
zapach kawy wypełniał wszystkie pomieszczenia jakby zmuszając ich
do racjonalnego myślenia, mimo wczesnej pory.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Richard poprawił
okulary, nie odrywając wzroku od papierów trzymanych w dłoni.
Śledził każdy z punktów dotyczących tego co należy zmienić w
Instytucie na czas pobytu Clave. Co chwilę odhaczał pojedyncze
rzeczy krążąc po całym Instytucie. Zatrzymał się w holu aby
spojrzeć na godzinę. 5:38. Zostało niecałe pięć godzin do
przyjazdu członków doradztwa i Clave. Wpatrzony w punkty odnoszące
się do estetyki pokojów, które mają zostać zamieszkane uniósł
kubek do ust. Z niechęcią jednak stwierdził, że jest on pusty. W
zamiarze zrobienia sobie już trzeciej kawy skierował swoje kroki w
stronę kuchni. Zatrzymał się jednak gdy usłyszał znajome
trzeszczenie drzwi i dźwięk naciskanej klamki. Odwrócił się i
cierpliwe czekał na nieproszonego gościa. Nie obawiał się
niczego, czary są zbyt silne aby ktoś ze złymi zamiarami mógł
wejść.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Brunetka uspokoiła
oddech po czym otwierając drzwi na odpowiednią szerokość, weszła
do środka. Czarny podkoszulek lepił się jej do ciała, a nogi
bolały od przebytych kilometrów.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Megan? - podskoczyła
przerażona i przybierając pozycję obronną odwróciła się w
stronę dochodzącego głosu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W pierwszej chwili
zalała ją fala ulgi gdy zobaczyła najstarszego mieszkańca
budynku. Potem jednak z niezadowoleniem przypomniała sobie o pozycji
Richarda w radzie. Ten zmierzył ją badawczym wzrokiem wysuwając
wnioski. Czekając na jej odpowiedź wysilił się na zachęcający
do rozmowy gest dłonią.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja, um, ja – starała
się wymyślić jakąś sensowną wymówkę, kiedy jej sumienie
przypomniało o sobie – poszłam pobiegać – wypaliła zdając
sobie sprawę z konsekwencji.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dobrze, każdemu przyda
się ruch. Trzeba trenować, ponieważ nadciąga coś strasznego.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lightwood obrócił się
i powracając do poprzednich czynności poszedł do kuchni. Megan
przez chwilę stała w bezruchu i rozważała to co się właśnie
stało. Słowa jakie wypowiedział z niesamowitym spokojem i
przekonaniem mężczyzna rozbrzmiewały w jej głowie. Przez miesiąc
ukrywała swoje poranne wypady, a teraz przekonała się o swojej
niewinności. Przez chwilę zastanawiała się czy nie powinna pójść
za Richardem i wyjaśnić zaistniałą sytuację, odepchnęła jednak
od siebie ten pomysł i udała się do swojego pokoju.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Grafik dzisiejszego dnia
był napięty, każdy miał jakieś zajęcie. Dziewczyna nie miała
więc wiele czasu na umycie się i przygotowanie. Założyła czarne
dresy, czarne trampki i luźny szary tshirt aby podczas
wykonywanych czynności nie czuć niekomfortu. Związała włosy w
kucyka i uprzednio sprawdzając telefon wyszła z pokoju.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odnalazła Lunę z którą
chciała podzielić się nieistotnymi informacjami. Rozmawiały przez
chwilę, podczas segregowania różnych dokumentów, które miały
zostać wyniesione na strych aby nie zajmowały cennego miejsca.
Śmiejąc się nie zauważyły kiedy do biblioteki wszedł Ben.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pierwsza zauważyła go
brunetka. Wspomnienia krótkiej i chaotycznej rozmowy z Magnusem
powróciły do niej, lecz mimo to starała się nie wyrażać tego
grymasem twarzy. Nie próbowała rozmawiać o tym z Benem. Nie
chciała wtrącać się w jego życie, bo nie lubiła gdy ktoś robił
tak w stosunku do niej. Narkotyki to poważna sprawa, zdawała sobie
z tego sprawę więc zapewniła Magnusa, iż będzie mieć na niego
oko. Nic więcej, wiedziała że przyjaciel tak tego nie zostawi i
będzie sprawował opiekę nad nocnym łowcą. Zwłaszcza, iż ten
wpadł czarownikowi w oko.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Alexandra kazała to
przesortować i pozbyć się niepotrzebnych papierów. Pozostałe
razem z innymi zanieść na strych. - Meg dopiero teraz zauważyła
duży karton, który dźwigał.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jasne- odparła
podchodząc do niego i biorąc pudło.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Luna pomachała mu gdy
wychodził, ale on nie odwzajemnił gestu. <i>Cóż, nic nowego</i>.
Brunetka usiadła na podłodze obok dziewczyny i uniosła wieko
pudła.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Serio, dlaczego oni
pomyśleli o tym wszystkim w dzień przyjazdu? Jakbyśmy nie mogli
zacząć parę dni temu – jęcząc Megan wyjmowała kolejne arkusze
sortując na dwie kupki. Te, które nie były poskreślane i zamazane
kładła na tą, którą należy zachować, a pozostałe na stos tych
do spalenia.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Mieli dużo na głowie,
w sumie też się im dziwię, ale zostały cztery godziny, to
wystarczająco dużo -Luna jakby nieprzekonana do własnych słów
robiła wszystko szybko, ale dokładnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jasne, nie wątpię
przecież w nasze umiejętności sortownicze. Jeśli nie wyjdzie mi z
tym całym zabijaniem zatrudnię się na poczcie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wybuchnęły śmiechem,
nie przerywając jednak czynności.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Godzinę później dwa
ogromne stosy czekały na zapakowanie do pudeł. Megan zajęła się
tą kupką którą należało zachować. Bezceremonialnie upchnęła
tony dokumentów w trzech pudłach i biorąc jedno na ręce
oznajmiła, iż idzie na strych.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z parteru czekała ją
długa droga, a karton zdawał się warzyć więcej od niej samej.
Wchodząc jednak na przestronne poddasze zdumiała się jak szybko tu
dotarła. Postawiła papiery w rogu i usiadła na podłodze
odpoczywając po wykonanym wysiłku. Na dole czekały na nią jeszcze
dwa pudła, ale ona nie chciała dręczyć się tą smutną wizją.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle jej uwagę
przyciągnęła pojedyncza kartka wystająca z pudełka, które przed
chwilą przyniosła. Wyciągnęła ją i przeczytała tłustym
drukiem napisany nagłówek: <b>REKRUCI. </b>Przebiegła
wzrokiem listę nazwisk nie znajdując żadnego znajomego.
Zastanawiała się co ta lista tu robi i kto ją sporządził.
Zastanawiała się też czy to wszyscy rekruci, ponieważ na kartce
znajdowało się około pięćdziesięciu nazwisk. Postanowiła
zachować ją dla siebie i podzielić się swoim znaleziskiem z Luną
i Jakiem, którzy zadeklarowali swój udział w poszukiwaniu dzieci
nieba i piekła. Nie wiedziała jeszcze jak, ale ta lista mogła im w
tym pomóc.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Skończyła swoją pracę pół godziny później gdy wracała ze
strychu, na który zaniosła ostatnie pudło. Gdy usłyszała
burczenie w brzuchu zdała sobie sprawę, że jeszcze nic dzisiaj nie
jadła. Zamiast więc do pokoju, skierowała się w stronę kuchni.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zastała tam skośnooką dziewczynę, która siedząc przy stole piła
kawę oglądając jakieś kolorowe czasopismo.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Hej – przywitała się otwierając lodówkę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pia
nie patrząc na nią odpowiedziała coś cicho, a następnie zamknęła
gazetę i zabierając swoją kawę wyszła z pomieszczenia.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Tak u mnie też wszystko w porządku – Meg przewróciła oczami i
wyciągnęła mleko z lodówki.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
ciszy zjadła płatki rozmyślając nad listą. Jakby na jej życzenie
w kuchni pojawił się Jack. Miał na sobie biały tshirt z krótkim
rękawem, oraz szare dresy. Jego tatuaże były idealnie widoczne.
Megan jak zwykle zbyt długo zawiesiła na nich swój wzrok. Jakby
odruchowo sięgnęła swojego atramentowego znaku, kładąc rękę na
ramieniu. Składające się z prostych czarnych kresek, puste kwiaty
zdawały się tak dziewczęco neutralne w porównaniu do agresywnych
wzorów chłopaka.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przygryzając kolczyk w wardze stanął przed nią i zastanawiając
się nad swoimi słowami oparł ręce o blat stołu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Gapisz się – powiedział i tryumfalnie się uśmiechnął jakby
jego słowa były nieoczywiste i rozbrajające.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie
pochlebiaj sobie – powiedziała wstając i wkładając miskę do
zlewu. -Posłuchaj musimy porozmawiać.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Właśnie tak myślę, że to robimy
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Znalazłam coś w papierach co myślę, że może nam pomóc znaleźć
wybranych. - zbyła jego słowa i wyciągnęła z kieszeni listę
podając mu ją.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Myślisz, że jak ma to nam pomóc? - pokręcił głową oddając
jej zmiętą kartkę uprzednio uważnie ją czytając.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Możemy znaleźć kogoś z tych ludzi i zmusić go do mówienia. Oni
wiedzą znacznie więcej niż my. Może nawet zaleźli jakiś trop.
Pamiętaj, że jeśli oni znajdą ich pierwsi stanie się coś
strasznego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Niby jak chcesz to zrobić? Żeby uzyskać informacje naszym jeńcem
musiałby być ktoś ważny, a oni są dobrze chronieni jak i
niebezpieczni. Zabiją cię jeśli się do nich zbliżysz. –
Powiedział z irytacją, ale w jego oczach paliły się iskierki
zaciekawienia.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Musimy sprzymierzyć się z Benem – wypaliła nagle po chwili
zastanowienia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co? Niby jak ma to nam pomóc, on nigdy się nie zgodzi, a jeśli
nawet wciąż stoimy w miejscu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jeżeli go przekonamy, on będzie mógł posłużyć się swoim
urokiem osobistym i przekonać Magnusa Bane'a aby nam pomógł –
powiedziała patrząc mu w oczy z wyczekiwaniem i czystym
zaangażowaniem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Skąd wiesz, że Bane będzie nim zainteresowany?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie widziałeś jak na niego patrzył na ostatniej imprezie –
skłamała nie mogąc wyjawić prawdziwego źródła swojego
przekonania.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Trwali chwilę w milczeniu jakby zastanawiając się nad dalszym
działaniem. Nad dalszym przebiegiem rozmowy. W końcu Jack wziąwszy
głęboki oddech, popatrzył na nią z nutą rozbawienia w oczach i
powiedział:
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy Luna już wie o naszym planie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #d5a6bd;">//N </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #d5a6bd;">Napisałam rozdział gdzieś tak o dwa tygodnie wcześniej niż zamierzałam, a więc dzięlę się nim z wami już teraz. Mam nadzieję, że się spodobał i jak zwykle zachęcam do komentowania(bardzo motywującej zresztą rzeczy). </span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-87194880655170900252015-10-15T16:55:00.000+02:002015-10-15T17:48:56.426+02:00Rozdział 6<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Meg siedziała na kanapie już jakieś pół godziny odkąd wrócili do Instytutu. Głowa bolała ją niemiłosiernie ale musiała czekać na Lune, która poszła poszukać steli by narysować Iraztze przyjaciółce. Sytuazji nie poprawiała pewna para kłócąca się w pokoju obok. Dziewczyna nie poznała jeszcze dokładnie Pii ale chyba nie spodobało jej się to, że zamiast czekać aż przyjedzie jej chłopak poszedł się zabawić i wrócił kompletnie pijany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-PIA JA TEŻ CHCE SIE CZASEM ZABAWIĆ NIE RÓB DRAMATU!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Dziewczyna nie wytrzymała wstała i energicznym ruchem ruszyła w stronę sąsiednich drzwi. Nie powinna przeszkadzać kłócącej się parze ale ich krzyki doprowadzały ją do szału.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Przepraszam bardzo ale czy możecie odłożyć te kłótnie na kiedy indziej zaraz zbudzicie cały Instytut.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Jack już wytrzeźwiał ale wciąż wyglądał jakby myślami był gdzie indziej. Jego włosy były w totalnym nieładzie a brązowe oczy zaspane .Pia za to prezentowała się perfekcyjnie idealny makijaż i idealne włosy. Jej migdałowe oczy spiorunowały Meg.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-My się nie kłócimy.....tylko prowadzimy głośną konwersacje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Myślisz, że jak użyjesz poetyckiego określenia to wyjdziecie na idealną parę?-Pia chciała coś odpowiedzieć Meg ją uciszyła gestem ręki - Ne obchodzi mnie co robicie....ciszej BŁAGAM</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Odwróciła się i wychodząc wpadła na Lune.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie ma z wami Bena?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Jacke nagle zesztywniał i popatrzył pytająco na koleżankę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Poszedł z tobą..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ale musiał pójść do pokoju po coś nie wrócił do kuchni więc myślałam, że jest z wami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Wszyscy wymienili ze sobą przerażona spojrzenia po chwili odezwał się Jack.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ale go z nami nie ma..........</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Metro było tak przyjemnie spokojne o tak wczesnej porze. Zegarek na ręce chłopaka wskazywał na 4:27. Właściwie nie chciał tam wracać. Nie lubił ogłuszającej muzyki i pijanych ludzi. Zazdrościł przyziemnym. Nieświadomi niczego mogli być wolni...żyć bez zasad i ciągłego uświadamiana wszystkim swojej wartości. I dlatego też czuł hipnotyzującą potrzebę powrotu na impreze. Tam mógł udawać zwykłego chłopaka nikt nie widział, że jest nocnym łowcą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Gdy Ben wyszedł z metra skierował się od razu w boczną uliczkę. Już tu było dużo ludzi rzygających po kątach i ledwo trzymających się na nogach. Bramkarz pilnujący wejścia do klubu już nie zwracał uwagi kto wchodził a kto wychodził. Chłopak wszedł do środka i od razu poczuł duszący zapach papierosów. Dym wypełnił pomieszczenie jak gęsta mgła. Ben próbował dostrzec osobę której szukał. Czuł na sobie czyjś wzrok ale gdy się rozglądał nie dostrzegł nikogo kto by mu się przypatrywał. Znalazł ją w kącie pomieszczenia. Koło niej chłopak dostrzegł wiele osób żebrujących o chociaż odrobinę produktu, którym handlował. Gdy mężczyzna dostrzegł Bena kiwnął głową na przywitanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-To co zawsze-Rzucił chłopak nie wgłębiając się w szczegóły za dobrze się znali by o nie pytać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Gdy dostał już torebkę z proszkiem odwrócił się na pięcie i ruszył w głąb grupki ludzi. Miał zamiar robić to co zawsze wziąć narkotyk i bawić się z ludźmi jak ze starymi znajomymi. Ale nagle wpadł na kogoś. Już miał zwrócić mu uwagę żeby uważał jak chodzi gdy rozpoznał kocie oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Magnus Bane.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Mężczyzna patrzył przenikliwie na chłopaka. Ben nie mógł odwróć wzroku. Czarownik wyglądał idealnie w przyćmionym świetle lamp. Na jego skórze nie było ani kropelki potu. Jego włosy wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka. Ben nabrał ochoty przeczesania ich palcami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Mogę wiedzieć co masz w kieszeni?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak domyślił się, że jego przypuszczenia o obserwowaniu go były słuszne. Ale ciekawiło go dlaczego Magnus to robił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie wiem o czym mówisz Czarowniku..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Na twarz Bane'a wpełzł złośliwy uśmieszek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie udawaj głupiego Ben. Masz zbyt piękne oczy by być tępym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopakowi zrobiło się gorąco ale nie był pewny czy to ze względu na uwagę Magnusa czy na to, że Bane dowiedział się o jego sekrecie. Nawet nie zauważył gdy ręka Magnusa wślizgnęła się do kieszeni jego kurtki i wyciągnęła narkotyk.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-No no no....Czy Nocni Łowcy wiedzą, że ich wychowanek jest uzależniony?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie i się nie dowiedzą...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak zabrał czarownikowi torebkę i wyszedł z klubu zostawiając Magnusa...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Dźwięk komórki obudził Meg z cudownego pozbawionego koszmarów snu. Na wyświetlaczu pokazało jej się ze już 10 raz Magnus dobija się do niej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Magnusie mogę wiedziec co jest tak pilnego..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Wiedziałaś, że Ben bierze narkotyki? -Przyjaciel nie dął jej dokończyć</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 18.4px; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-CO?</span><br />
<span style="font-size: 11pt;"><br /></span>
<span style="color: #a64d79; font-size: 11pt;">~TESSA</span><br />
<span style="color: #a64d79; font-size: 11pt;"><br /></span><span style="color: #a64d79; font-size: 11pt;">DZIEKUJEMY ZA 1000 WYŚWIETLEŃ!Nawet nie wiecie ile dla nas to znaczy.Dziękujemy za każdy komentarz, chociażby najkrótszy. Przysięgam z ręką na sercu, że cieszymy się z każdego komentarza [objawia się to skakaniem z radość (dosłownie)] i prosimy o pisanie ich bo sa bardzo motywujące. Dziękujemy za wszystko i mam nadzieję, że rozdział się podoba piszcie co myślicie, że stanie się dalej!</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-87599845689635543672015-10-03T18:21:00.003+02:002016-03-14T16:00:36.710+01:00Rozdział 5<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
29 października</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Krótka czarna spódniczka
ledwo zakrywała jej tyłek, należała też do grona niewielu
ulubionych dziewczyny więc gdy obejrzała się w lustrze, na jej
twarz wpełzł uśmieszek zadowolenia. Oczywiście, lubiła podobać
się sobie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Do obcisłego ciemnego
topu dobrała skórzaną kurtkę, a stopy już teraz bolały ją od
dziesięciocentymetrowych szpilek.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Włosy ściągnęła w
ciasnego kucyka i wyjąwszy pojedyncze pasma włosów, ponownie
obejrzała się w lustrze.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Była już na wielu
imprezach w swoim życiu. Nie jest wcale tak, że każdą z nich
pamięta. Po prostu niezliczone fotografie i rzekome historie jej
znajomych utwierdzają ją w tym przekonaniu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odwróciła się od
lustra i sięgając po swój telefon odrzuciła przychodzące
połączenie. Upewniwszy się, że to nikt ważny schowała telefon
do kieszeni kurtki i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z dołu dobiegł ją
gwar toczonych rozmów i zapach kawy. Do przyjazdu Clave pozostawało
coraz mniej czasu więc starsi mieszkańcy Instytutu nie zajmowali
się niczym innym jak rozmyślaniem nad rozłożeniem pokoi i innymi
mało istotnymi sprawami. Rzeczy jak ta wydawały się głupimi
drobnostkami które można zostawić na ostatnią chwilę, oni jednak
wkładali w to całe swoje serce i było to okropnie frustrujące jak
i zwyczajnie nudne.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Megan przewróciła
oczami i udała się w stronę pokoju Jack'ea. Zapukała dwukrotnie i w oczekiwaniu
aż chłopak otworzy drzwi, zaczęła bębnić palcami o udo
wybijając jakiś przypadkowy rytm. Przewróciła oczami gdy po
otwarciu przez niego drzwi dobiegł ją uderzający zapach wody
kolońskiej.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Udała, że się krztusi
na co odpowiedział jej śmiechem. Chłopak ubrany był w biały
t-shirt, przetarte luźne jeansy, owiniętą wokół pasa
ciemnoczerwoną koszulę w kratę i czarne conversy. Długie brązowe
włosy zebrane miał w kucyk. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Gotowy? - zapytała nie
trudząc się obciągnięciem spódniczki, która niebezpiecznie
powędrowała w górę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jasne, tylko wiesz na
dworze jest jakieś cztery stopnie na plusie, nie sądzę żeby ten
strój był – zastanowił się nad odpowiednim określeniem –
wystarczający – skończywszy swoją wypowiedź omiótł ją
wzrokiem od stóp do głów, wykonując przy tym niezrozumiały gest
ręką.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja natomiast nie sądzę,
aby impreza była dobrym miejscem na założenie golfa i termo
ocieplaczy- odwróciła się na pięcie i ostatnie słowa
wypowiedziała już idąc w stronę schodów.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Oczywiście –
wymamrotał coś w odpowiedzi o tym, że powinien zdjąć swoje zanim
wyjdą ale ona nie była w stanie tego usłyszeć ponieważ
pokonywała właśnie ostatni schodek.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Na dole spotkała się z
przenikliwym spojrzeniem Alexandry, nie zwróciła jednak na nią
uwagi. Nie było takiej potrzeby.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaraz po tym jak Jack
zszedł na dół, oboje usłyszeli znajomy śmiech i u szczytu
schodów pojawiła się roześmiana Luna, obejmująca w pasie <i>jak
zwykle</i> obojętnego Ben'a.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna założyła
przylegającą granatową sukienkę z wycięciem na plecach oraz
baletki. Meg przeszło jedynie przez myśl, że jej strój nie pasuje
do panujących tam obyczajów.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben natomiast założył
czarne spodnie oraz zwykłą ciemną koszulę. Zadziwiająco dobrze,
jak na niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy upewnili się, że
mają ze sobą wszystko i założyli kurtki, wyszli i uderzył w nich
chłód październikowego wieczoru. Megan zacisnęła usta w wąską
kreskę i szybkim krokiem wyszła poza obręb Instytutu. Reszta
podążyła za jej przykładem. Po drodze do metra nikt się nie
odzywał. Przyglądali się mijanym po drodze ludziom, pogrążonym
we własnych myślach. Każdemu z czwórki nocnych łowców przeszło
przez myśl, że oni nie wiedzą co się dzieje. Na co narażony jest
ich świat i jak skończy się to dla nich – bezbronnych,
niewinnych ludzi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dotarłszy do metra
wypełnili-oczywiście zbędne-formalności i wsiedli do pustego
przedziału. Każdy z nich zajął miejsce siedzące. Po drodze Luna
zamieniła parę zdań na dość niekonkretny temat z Megan, po czym
każdy z nich znów zajął się swoimi sprawami.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Megan wyjęła telefon z
kieszeni i ze zniecierpliwieniem czekała, aż strona główna na
instagramie zachce się odświeżyć. Polubiła parę przypadkowych
zdjęć, jakiś przypadkowych ludzi po czym musieli wysiadać więc
rozłączyła się z wi-fi i jej telefon zajął swoje miejsce w
kieszeni.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gęsia skórka pokryła
całe jej ciało gdy wysiadła z ciepłego, ogrzewanego przedziału.
Ona po prostu szła dalej nie chcąc odwracać się w stronę Jack'a.
Wiedziała jakim spojrzeniem to się skończy i nie chciała dawać
mu tej satysfakcji, więc tylko zapięła kurtkę pod samą szyję.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyszli z metra i
pokonali dalszą drogę pieszo.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy znaleźli się pod
domem Magnusa, serce Meg zaczęło bić szybciej. Była szczęśliwa
i nareszcie mogła powiedzieć, że jest w domu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzył im sam
właściciel, dziewczyna posłała mu słaby uśmiech i przedstawiła
każdego z towarzyszy. Wzrok czarownika trochę dłużej spoczął na
Benie, ale jakby nikt oprócz nich samych zdawał się tego nie
zauważać. Początkowo trzymali się razem, lecz po dwóch drinkach
ich drogi się rozeszły. Wspomnienia z tej nocy będą dzielić z
kimś innym. Jeśli w ogóle będą ją pamiętać.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Megan celowo odmawiała
alkoholu, pamiętała swoją rozmowę z Magnusem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Upewniwszy się, że
nikt z Instytutu nie będzie martwić się o jej nieobecność, po
prostu odnalazła wzrokiem czarownika i przecisnąwszy się przez
parkiet, zapełniony spoconymi ciałami złapała go za rękę
odciągając od jego rozmówcy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna chciał
właśnie wygłosić jakąś złośliwą uwagę na temat jej
zachowania, gdy poczuł jak jej ramiona owijają go w pasie.
Dziewczyna przycisnęła policzek do jego klatki piersiowej i
próbowała nie zakrztusić się nadmiarem jakiś drogich perfum.
Trwali tak jeszcze przez chwilę, gdy czarownik odwzajemnił uścisk.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Magnusie, tak bardzo za
tobą tęsknię – powiedziała odsuwając się od niego, w pełni
świadoma, że widziała go niecałe dwa dni temu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chodź – podał jej
rękę, zupełnie nie zwracając uwagi na jej słowa.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaprowadził ją do
swojego gabinetu i upewniwszy się, że drzwi są zamknięte otworzył
okno. Rześkie powietrze jakby koiło jej nerwy i nie wydawało się
już zimne. Wręcz uzależniające. Zanim zdążyła cokolwiek
powiedzieć czarownik chwyciwszy się framugi okna postawił nogę na
parapecie i zniknął w ciemności.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Brunetka stała przez
chwilę rozważając w myślach czy powinna zrobić to samo. W końcu
zdecydowała, że jest zbyt zdesperowana rozmowy z przyjacielem, więc
ściągnęła buty i naśladując jego ruchy stanęła na dachu
kurczowo trzymając się okiennicy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Siedział na płaskiej
powierzchni dachu wpatrzony w bezkresną ciemność, po prostu
patrzył, rozmyślając.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po kilku minutach starań
dziewczyna wreszcie usiadła obok niego i oparła głowę na jego
ramieniu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Poczęstował ją
papierosem, lecz ona odmówiła. Potrzebowała nikotyny, ale Magnus
był teraz ważniejszy. On zrozumiał jedynie przez jej spojrzenie
więc schował paczkę do kieszeni świecącej marynarki.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zaczynam rozumieć
dlaczego moja matka nienawidzi nocnych łowców – słowo 'matka' z
trudem przeszło jej przez gardło</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ona ich nie nienawidzi,
gdyby tak było prawdopodobnie zerwałaby z nimi wszelkie kontakty.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiem – odparła
zastanawiając się nad dalszą wypowiedzią – Nie rozumiem tych
ludzi, są tacy obowiązkowi i zacofani. Traktują prawo jako rzecz
świętą i przestrzegają je mimo iż jest po prostu idiotyczne</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dura lex, sed lex - wyrecytował Magnus –
Twarde prawo, ale prawo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Moja matka też taka
jest? - zapytała nie do końca wiedząc czy chce o niej rozmawiać.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie. Męczą ją tacy
ludzie. Jest zupełnie taka jak ty. No cóż, przynajmniej była.
Dlaczego pytasz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nigdy tak naprawdę jej
nie poznałam – powiedziała szczerze, odrzucając od myśli słowa
Magnusa o ich podobieństwie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Powinnaś dać jej
szansę
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Może jeśli ona
wytrzeźwieje, jeśli to w ogóle możliwe. Może jeśli zacznie
obchodzić ją moja nieobecność, może jeśli zadzwoni. Może.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Oboje wiedzieli, że
należy na tym skończyć rozmowę. Jej słowa zawisły pomiędzy
nimi. On nie chciał ich przyjąć, a ona wypluła je z siebie.
Oczyściła z nich umysł. Po prostu nie chciała zakwaszać nimi jej
myśli. Nie chciała myśleć o matce. Już nie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ona wstała jako
pierwsza tłumacząc się pozostawionymi na pastwę losu
towarzyszami. Nie chciała jeszcze odchodzić, pragnęła po prostu
pozostać blisko przyjaciela i czuć się bezpieczna jeszcze przez
chwilę. Jednak musiała, wiedziała że była odpowiedzialna za tych
których tu przyprowadziła. Mimo iż nie obchodzili ją oni nie
chciała robić nikomu kłopotów, sobie też nie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="border-bottom: 4.50pt double #000000; border-left: none; border-right: none; border-top: none; margin-bottom: 0cm; padding-bottom: 0.07cm; padding-left: 0cm; padding-right: 0cm; padding-top: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Metro jak zwykle o tej
porze było puste. Luna co chwile przerywała panującą ciszę
śmiejąc się z nudnych żartów Ben'a. Jack szedł gdzieś z tyłu
z trudem panując nad równowagą. Przy pomocy Megan wsiedli do
przedziału i podczas dłużącej się w nieskończoność jazdy nie
odzywali się do siebie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wysiadając Luna
potknęła się i dzięki szybkiej interwencji brunetki nie doznała
bliskiego kontaktu z ziemią.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wrócili do Instytutu
około drugiej nad ranem. Jack otworzył drzwi i zamarł
uniemożliwiając innym wejście do środka. Megan zniecierpliwiona i
zmarznięta przecisnęła się pod jego ramieniem i napotkała na
sobie zaciekawione spojrzenie skośnych, brązowych oczu. Stała
przed nią długonoga dziewczyna, oszołamiająco piękna. Jej uroda
odrywała na chwilę od rzeczywistości. Brązowe włosy idealnie
ułożone opadały kaskadą na jej ramiona.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Meg otworzyła usta aby
coś powiedzieć, ale przeszkodził jej silny uścisk Jack'a na
ramieniu. Wykrzywiła usta w grymasie bólu strącając jego rękę.
Patrzyła jak stara się zachować równowagę podpierając się
ściany ręką. Chłopak wreszcie poddał się i po prostu stąpając
z nogi na nogę wpatrywał się z niedowierzaniem w dziewczynę.
Wszystko trwało jakieś dziesięć sekund zanim on się odezwał:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Pia. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<span style="color: #a64d79;">//Nora</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">NAPRAWDĘ BARDZO PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁ JEST DOPIERO TERAZ, po prostu niezliczone obowiązki związane ze szkołą nie pozwalają mi być systematyczną:/ Mam nadzieję, że rozdział się podoba i błagam o komentarze, są najbardziej motywującą rzeczą na świecie!</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-18856845108317334652015-09-18T23:53:00.001+02:002016-03-14T15:59:57.780+01:00Rozdział 4<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nigdy
ci nie mówił ,że ma dziewczynę? - Lune widać zdziwiła niewiedza
Meg – Myślałam, że jesteś z Jackiem blisko...jak przyjaciele.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Dziewczyna
przeszywała Megan wzrokiem jakby szukała potwierdzenia w wyrazie
jej twarzy.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Bez
przesady Luna, Jack nie jest typem faceta, któremu chciałabym się
zwierzać....jak widać z wzajemnością.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Zapadła
niezręczna cisza. Normalnie Meg lubiła siedzieć z Luną nawet nie
odzywając się do siebie ale teraz czuła podejrzliwy wzrok
przyjaciółki na sobie. Jakby oczekiwała, że dziewczyna powie coś
jeszcze...coś bardzo ważnego. Ale tak się nie stało. Pogrążona
w myślach Meg rzuciła jakąś wymówkę w stronę przyjaciółki i
nie czekając na odpowiedź wyszła z biblioteki. Stała sama w słabo
oświetlonym korytarzu. Ruszyła w stronę swojego pokoju gdy nagle
na drodze stanął jej Chapel. Dziewczyna miała tego grubego kota za
najmądrzejsze zwierzę na ziemi. Gdy kot zaczął przeraźliwie
miauczeć Meg zrozumiała, że chce ją dokądś zaprowadzić.
Ruszyła więc za zwierzakiem. Prowadził ją do gabinetu. Dziewczyna
przystanęła na chwile. Serce zaczęło jej mocniej bić jak zawsze
gdy Aleksandra wzywała ją do siebie. Dziewczyna zawsze obawiała
się ,że dyrektorka Instytutu domyśliła się prawdy.
Zniecierpliwiony Chapel miauknął ponaglająco i zaczął ocierać
się o nogi Megan. Wzięła więc głęboki oddech i jakby nigdy nic
zapukała do drzwi gabinetu. Gdy rozległo się ,,proszę"
dziewczyna weszła do środka. Znad biurka Aleksandra skinęła ręką
na krzesło aby Megan usiadła. Gdy tylko usadowiła się na krześle
Chapel wskoczył jej na kolana. Po Aleksandrze było widać
zmęczenie. Miała wory pod oczami i zaczęła się garbić. Jednak
gdy kobieta dostrzegła zatroskane spojrzenie wyprostowała się i
powiedziała:</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Za
parę minut w Instytucie pojawi się Magnus Bane aby umocnić nasze
zaklęcie ochronne....Mam nadzieje Megan, że porozmawiasz z nim i
przeprosisz go za swoje zachowanie. Zgodził nam se pomóc jeszcze
raz tylko pod tym warunkiem.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Serce
Megan zaczęło bić z wielką prędkością. Najchętniej
uśmiechnęłaby się od ucha do ucha ale rzuciła tylko zwykłe
,,dobrze" miała nadzieje, że zabrzmiało całkiem obojętnie.
Bo dziwne by było ekscytowanie się spotkaniem z mężczyznom,
którego wcześniej próbowało się okraść.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Aleksandra
wstała i ruszyła przez pokój gdy miała wychodzić rzuciła przez
ramię:</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Zaraz
przyprowadzę Bane'a masz być dla niego miła....i postaraj się go
przekonać, że żałujesz tego co zrobiłaś - wychodząc trzasnęła
drzwiami.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Tętno
Megan nie zwalniało już nie mogła się doczekać aż zobaczy
przyjaciela...może ją stąd zabierze. Minuty mijały a Magnusa
dalej nie było. Dziewczyna próbowała się uspokoić ale
denerwująco tykający zegar nie pomagał przy tym. Po jakiś
piętnastu minutach Meg była już gotowa rzucić czymś w irytujące
urządzenie gdy nagle usłyszała kroki na korytarzu. Zerwała się z
krzesła. Do pomieszczenia weszła Aleksandra i jej najlepszy
przyjaciel. Magnus miał postawione włosy na żel ze stanowczo zbyt
dużą ilością brokatu i kocie oczy podkreślone kredką. Ubrany
był w zamszową marynarkę i dżinsy w podłużne pasy. Na jego
widok od razu zrobiło się Meg ciepło na sercu. Czarownik jak
zawsze dobrze grał znudzonego sytuacja ale dziewczyna dostrzegła
ulgę w jego oczach gdy mężczyzna ją zobaczył.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Dobrze
Magnusie Megan chce ci coś powiedzieć....zostawię was samych i tak
muszę przygotować parę dokumentów związku z twoją pomocą -
Aleksandra nie spuszczała oczu z Megan gdy wychodziła popatrzyła
srogo na dziewczynę aby zachowywała się grzecznie.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Gdy
kroki na korytarzu ucichły Magnus wreszcie się uśmiechnął:</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-No
no Meg co masz mi do powiedzenia?</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Łowczyni
poczuła ulgę i natychmiast przytuliła przyjaciela.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Magnusie
zabierz mnie stąd....chce mieszkać z tobą - błagała</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Czarownik
odsunął się od niej. Widać było, że też brakuje mu Meg.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ja
też wole mieszkać z tobą Prezes Miał ma ostatnio dziwne humory. I
nie chodzi tutaj o to, że ostatnio spodobało mu się moro...tylko o
to, że prawie cały czas śpi...ale.. -Magnus próbował żartować
ale jego głos brzmiał niepewnie</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Więc
zabierz mnie stąd nie chce być tutaj pośrodku ich wojny...to nie
mój problem tylko Nocnych Łowców.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Mężczyzna
popatrzył na nią smutno.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ty
jesteś Nocnym Łowcą - Gdy dziewczyna chciała przerwać uciszył
ją wzrokiem - Tu jesteś bezpieczniejsza. I nie mówię tego dlatego
bo nie chce się tobą zajmować bo chce. Ale nie zapewnię ci takiej
ochrony jak Clave, a znając ciebie będziesz chciała walczyć. Tu
cie wyszkolą jeszcze lepiej.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Megan
pokiwała głową i wtuliła się w Magnusa.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ale
będziemy się spotykać?</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Jasne
mała, za dwa dni jest impreza u mnie weź znajomych. Upiją się
tak, że nie zauważą jak wymkniesz się na kilka godzin. Okay?</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Okay.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Nagle
Magnus zesztywniał. Odsunął się od niej w samą porę bo do
środka wszedł Ben. Gdy zobaczył Magnusa znieruchomiał. Meg
przewróciła oczami. Reagował jak każdy gdy widzi Czarownika po
raz pierwszy. Chociaż w jego spojrzeniu nie było pogardy tylko...
fascynacja. Dziewczyna popatrzyła na Magnusa, patrzył na chłopaka
z tym swoim uśmieszkiem. No tak czarne włosy, niebieskie oczy typ
Czarownika, mogła się tego spodziewać. Obiecała sobie w duchu, że
zastanowi się nad sytuacją ale w tej chwili było tak niezręcznie,
że musiała przerwać ciszę.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Ben?
O co chodzi?</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Chłopak
zamrugał oczami i zarumienił się. Widać było jego zakłopotanie.
To powiększyło tylko ciekawość Meg.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Czarownik
jest potrzebny w pokoju głównym - rzucił tylko i obrócił się na
pięcie.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Gdy
zniknął dziewczyna popatrzyła na Magnusa.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Podoba
ci się - stwierdziła</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Mężczyzna
zamiast odpowiedzieć uśmiechnął się.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">-Oczywiście,
że Ci się podoba..</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;"><br /></span></div>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="color: #a64d79; font-size: x-small;">~~TESSA</span><br />
<span style="color: #a64d79; font-size: 22pt;">------------------------------------------------------------------</span><br />
<span style="color: #a64d79;">No więc kolejny post przepraszam ,że tak późno ale nie miałam zupełnie czasu a dzisiaj dodaje bo jest specjalna okazja KTOŚ MA URODZINY NAJLEPSZEGO NORA <3</span><br />
<span style="color: #a64d79;">Zapraszam do komentowania to bardzo motywuje cieszymy się z każdego komentarza.</span><br />
<span style="color: #a64d79;">Dobranoc :)</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-5255250432085745292015-09-06T19:31:00.003+02:002016-03-14T15:58:57.679+01:00Rozdział 327 października<br />
<br />
Megan ciasno objęła się ramionami. Mocno zaciągnęła się papierosem. Tytoń wypalił jej płuca. Zadrżała gdy przyjemna świadomość, niemego ciepła ją opuściła. Było zimno.<br />
Jesień powoli pozbawiała liście drzew, przez co z każdym krokiem zeschnięte, pomarańczowe oraz obumarłe szczątki tętniącego wcześniej życia szeleściły pod jej nogami. Była świadkiem i po części przyczyną masowej śmierci. Pod pewnym względem ta myśl była przygnębiająca, lecz nastolatka cieszyła się nadchodzącą zimą. Miała nadzieję, że nim ujrzy pierwszy śnieg sytuacja w świecie nefilim się uspokoi. Miała nadzieję, że znajdą potomków tyranów.<br />
Wypaliła papierosa i zrezygnowana stwierdziła, że paląc dwa ponad limit wczorajszego wieczora pozbyła się całej paczki w zaledwie dobę. Zwykle 20 wystarczało jej na 3-4 dni, jednak stres i niewiedza gęstnące w atmosferze zwiększyły ich spożycie. Odrzuciła żarzący się papieros - a raczej to co z niego zostało – na ziemię i pozostawiając w takim stanie skierowała się w stronę bocznego wejścia do instytutu.<br />
Wchodząc do środka poczuła jak, tym razem fizyczne ciepło ogarnia jej ciało. Odetchnęła głęboko, z ulgą. Przeszła przez przyciemniony korytarz i kierując się w stronę biblioteki, bębniła paznokciami o udo w rytm piosnki, która wpadła jej w ucho.<br />
Duże, pokryte drewnianą płaskorzeźbą drzwi ustąpiły gdy nacisnęła mocno na klamkę. Od razu doszedł ją zapach kawy i oszołomiona przez cudowną woń rozejrzała się po pomieszczeniu. Roześmiane, głębokie głosy doprowadziły ją do ogromnej, wykonanej z bordowej skóry kanapy, naprzeciwko której stały dwa identycznej faktury fotele. Jeden z nich zajmował czarnowłosy chłopak o niebieskich oczach, z rodzaju tych w których można było się zgubić. Jednak gdy zarejestrowały one intruza stały się zimne i pełne irytacji. Ben Nocny łowca o idealnie zarysowanych kościach policzkowych powoli podniósł się z miejsca. Czarny sweter irytująco źle na nim leżał. Jeansy luźno wisiały na biodrach, gdy wetknął kciuki w szlufki. Przestąpił z nogi na nogę, po czym z niespodziewaną pewnością siebie przeszedł bez słowa obok Meg, po chwili opuszczając pomieszczenie. Zapach kawy jakby wyparował.<br />
<br />
-Ciekawe co go ugryzło – dziewczyna dopiero teraz zarejestrowała, nienaturalnie wyciągniętą sylwetkę na kanapie. Brązowe włosy rozrzucone były po poduszce, wzrok utkwiony miał w książce, opartej o jego brzuch. Miał na sobie białą koszulkę, szarą bluzę oraz pogniecione czarne spodnie. Jack. Jego głos był rozbawiony, zresztą tak jak zawsze. Mówił o swoim parabati, o chłopaku z którym łączyła go najmocniejsza ze znanych więzi. Wieź braterska i więź wartościowej miłości. Mimo to, wciąż potrafił żartować z jego osoby.<br />
-Serio cię to obchodzi? - uniosła jedną brew do góry, podchodząc do regału w celu znalezienia czegoś o potomkach piekielnych. Brunet nigdy, niczym się nie przejmował i pozwoliła jej to stwierdzić miesięczna obserwacja i zwyczajne przebywanie w jego obecności, w sumie niezmiennie. Na treningach, posiłkach, w bibliotece. Musiała uporać się z nim jak i z Ben'em oraz Luną. Przyjaciółka jako jedyna nie była zapatrzona w siebie, ani nie wyżywała się na niej przy każdej możliwej okazji. Szczerze nie rozumiała, niewyjaśnionej nienawiści Ben'a. Nie miała mu jednak za złe, rozumiała go, nawet jeśli nie wiedziała co ma rozumieć. Bo co o niej myślał? Postanowiła zostawić tę myśl na później, skupiając się na głośnym prychnięciu Jack'a<br />
-Nie – przyznał odkładając książkę na drewnianą ławę i siadając prosto. - Ale do cholery, czy rozmawiałaś z nim choć raz odkąd tu jesteś? - przygryzł kolczyk w wardze, a ona przewróciła oczami ściągając z półki, jej zdaniem odpowiednią książkę. - Szkolenie się nie liczy – dodał, gdy Meg otworzyła usta. Szybko je zamknęła a on zaśmiał się w głos – No właśnie. - Podsumował.<br />
-Szczerze? Nie zależy mi na tym. To nie tak, że każdy ma mnie lubić. Nie popadnę w depresje z powodu jednej osoby, wierz mi – mówiąc usiadła na jednym z foteli. Wybrała ten, który był wolny gdy tu przyszła. Celowo.<br />
-Zabolałoby go to, niedobry sposób na rozpoczęcie pięknej przyjaźni – jego głos przesiąknięty był sarkazmem, uśmiechnęła się nieszczerze. Nie bawiły jej oczywiste rzeczy.<br />
<br />
Westchnęła otwierając książkę na pierwszej stronie, szybko pominęła stronę z dedykacją i następną zawierającą podziękowania. Kto zamieszcza podziękowania w książce popularno-naukowej? Zaczęła czytać, lecz nie mogąc się skupić na tekście, przeniosła się myślami do najczęściej poruszanego teraz tematu. Wojna. Intrygował jak i niepokoił ją fakt dotyczący mniemanego zdrajcy. Nie mogła powiedzieć o tym Doradztwu, bo niby czym wytłumaczyłaby skąd o tym wie? Jeszcze nie teraz, nie jest odpowiedni czas na przyznawanie się do łamania regulaminu. Poza tym, oni pewnie o tym wiedzą, a ona niepotrzebnie się narazi.<br />
Oparła głowę o oparcie fotela zamykając oczy. Zrozumiała, że potrzebuje Luny aby się wygadać, porozmawiać o oczywistych rzeczach, wyżalić się czy po prostu poplotkować. Miała dość wciąż narastających problemów. Miała dość świata nefilim. Świata piętrzących się kłopotów.<br />
Otworzyła oczy i zaciągnęła się powietrzem. Położyła obie dłonie na okładce książki. Była twarda i śliska w dotyku.<br />
<br />
-Czym się najbardziej przejmujesz? - usłyszała swój własny głos, był przesycony jedynie zaciekawieniem. Odgarnęła włosy za ucho, wyczekując odpowiedzi. Chłopak popatrzył na swoje splecione dłonie. Pytanie było zwyczajne, jakich wiele. Jednak odpowiedź nie była oczywista. Złapał się na tym, że zaczynając myśleć nad jedną rzeczą po prostu ją odpycha. Czy uciekał przed odpowiedzią? Rozplątał palce i opuszkami palców potarł oczy. Był niezwykle zmęczony, lecz fizyczne odczucie nie wchodziło tu w grę. Chodziło o coś intymnego, prywatnego, mentalnego, psychicznego.<br />
<br />
-Chyba małą wiara w siebie – odparł w końcu, prawie szeptem. Trudno było mu wypowiedzieć na głos swoją największą obawę. - Nefilim trwają w nadziei że Clave coś zrobi, ale nie oszukujmy się, oni czekają na kolejny krok rekrutów. - Wypowiedział to. To czego bano się mówić na głos, choć każdy o tym wiedział. Clave jest bezsilne, względem tak potężnemu stowarzyszeniu.<br />
-Masz rację – dziewczyna ukrywa twarz w dłoniach, głośno wypuszczając powietrze przez zaciśnięte zęby. - Lecz aby temu zaradzić, potrzeba by było rewolucji, ale dla mnie wojna poprzedzająca prawdziwe piekło nie jest najlepszym rozwiązaniem, zresztą dla kogo jest?<br />
-My możemy ich poszukać – słucham?<br />
-Słucham? - popatrzyła na niego spod półprzymkniętych powiek, zabierając ręce od twarzy.<br />
-Ktoś musi ich znaleźć, a jeśli Clave się wycofuję nie mam zamiaru zostawić ich na pastwę rekrutów. - zacisnął usta w wąską kreskę.<br />
-Cóż, nie rozumiem co mógłbyś zdziałać. Nie wiesz nic, nie jesteś członkiem rządu. - przewróciła teatralnie oczami nim zdecydowała się skupić spojrzenie na jego poważnym wyrazie twarzy- Ani doradztwa.<br />
-Ale Luna jest. - milczeli przez długą chwilę. Megan zirytowana i z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy podniosła się z miejsca przyciskając książę do piersi. Zaczęła krążyć po pokoju, zastanawiaała się nad tym co powiedział właśnie brunet. On przyglądał się jej, starając odgadnąć się o czym myśli.<br />
<br />
Cisza została przerwana gdy ktoś głośno zatrzasnął drzwi. Czarnowłosa podskoczyła w miejscu jednak widząc roześmianą, krótko ściętą blondynkę wybucha niepohamowanym śmiechem. Luna. Jej ciemnozielone oczy dokładnie zbadały pomieszczenie. Gdy tylko dostrzegła Jack'a usiadła obok niego, opierając głowę na jego ramieniu.<br />
Megan cieszyła się ich cudowną więzią. Każdy w instytucie kochał się nawzajem. Tworzyli jedną rodzinę, choć pochodząc z różnych rodzin, formalności temu zaprzeczały. Meg nie oczekiwała od nich bezinteresownego wsparcia czy miłości. Polubiła ich, lecz to nie był jej świat. Traktowali się nawzajem jak rodzeństwo, a ciemnowłosa nie potrzebowała nadopiekuńczego brata, czy starszej siostry. Lubiła ich, ale na tym wszystko miało się kończyć.<br />
Złapała się na tym, że wpatrzona w dwójkę przyjaciół, zapomniała o bożym świecie.<br />
<br />
-Luna, jak sytuacja? - Jack zadał niejasne pytanie, jednak każde z nich wiedziało jak je interpretować. Jasnowłosa usiadła prosto i z powagą splotła ręce na kolanach.<br />
-Nie jest najlepiej, powoli w każdym kraju powstają małe grupy rewizjonistyczne, mają złe zamiary. - Temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni, atmosfera była napięta, przede wszystkim niepewna. - Żądają śmierci potomków.<br />
-Trzeba ich znaleźć przed nimi – Jack posłał Meg znaczące spojrzenie, przypomniała mu się rozmowa, którą przerwała blondynka. - Co Clave ma zamiar zrobić? - dodała, zupełnie niepotrzebnie, brunet zrozumiał o co jej chodzi gdy posłała mu zirytowane spojrzenie.<br />
-Nic, każą nam czekać. Apelują o przeniesienie się do Idrisu na jakiś czas. - popatrzyli po sobie – Richard zdecydował, że zostaniemy na miejscu. Świat nie może zostać bez ochrony. - kierownik instytutu, ojciec Ben'a. W odróżnieniu od młodego nocnego łowcy, był przyjazny względem Meg. Oprowadził ją po instytucie w dniu, w którym jego żona ją tu przyprowadziła.<br />
-Rozumiem – powiedział chłopak, zamykając na dłuższą chwilę oczy.<br />
-Czemu ma zapobiec wyemigrowanie do Idrisu? - zaciekawiona brunetka popatrzyła Lunie prosto w oczy gdy zadała swoje pytanie.<br />
-Idris to wolny kraj. Neutralny. - Nawet Jack popatrzył na blondynkę zdezorientowanym wzrokiem. To było niemożliwe. Idris – kraj nocnych łowców. Nie mógł nie brać udziału w jednej z ważniejszych spraw w dziejach. - Siedziba Clave burzy ich wizję, lecz to da się naprawić – spuściła wzrok na swoje dłonie – Chcą przenieść ich siedzibę do Londynu. Takim sposobem Idris zostanie 'odcięty' od wojny.<br />
-To niewyobrażalnie niemożliwe. Jak chcą to zrobić? Musieliby znaleźć bezpieczne miejsce, gotowe na przyjęcie nocnych łowców. - Jack podniósł się na równe nogi, zirytowany przeczesał ręką długie włosy.<br />
<br />
Pierwsza zrozumiała Megan. Zakryła usta dłonią, tłumiąc okrzyk.<br />
<br />
-Chcą przenieść się do Instytutu.<br />
Martwa cisza. Każdy z nich rozumiał z jak wielką ostrożnością i poczuciem obowiązku się to wiążę, nie mówiąc już o niebezpieczeństwie.<br />
<br />
-Kiedy ma się to stać? - głos Jack'a był niewiele głośniejszy od szeptu.<br />
-Za tydzień, do tego czasu zgromadzą odpowiednie papiery i zmiana lokum będzie możliwa. Magnus Bane ma również podwoić siłę czarów nałożonych na Instytut. - Meg zadrżała. Tęskniła, niewyobrażalnie bardzo za swoim przyjacielem. Nie mogła jednak tego okazywać i to bolało ją najbardziej, gdyż odczuwała to jak stratę. Stratę kogoś bliskiego. A teraz miała go zobaczyć. Za tydzień. - Pia przyjeżdża.<br />
Jack zesztywnial, nerwowo podrapal się po karku i głośno wypuścił powietrze przez żeby zwracając tym na siebie uwagę obu dziewczyn. Przestepywal z nogi na nogę celowo unikając wzroku dziewczyn.<br />
-Coś się stało?<br />
zapytała Luna zdziwiona zachowaniem chłopaka.<br />
Nagle jego oczy rozbłysły, a sam skierował swój błagalny wzrok ku drzwiom.<br />
-Ja..ja przypomniałem sobie, że...Że muszę pomóc Ben'owi w polerowaniu broni.<br />
Po tych słowach przeszedł przez pokój i<br />
Z głośnym trzaskiem zamknął za sobą drzwi. Luna wybuchła krótkim, niekontrolowanym śmiechem. Meg popatrzyła na nią niepewna sytuacji.<br />
-Kto to Pia? - miała wrażenie ze odpowiedz na to pytanie wszystko<br />
wyjaśni.<br />
-Jego dziewczyna - jak bardzo się myliła.<br />
<br />
//NORA<br />
<div>
Cześć wszystkim mamy nadzieję ,że kolejny rozdział sie spodobał.Pozostaw po sobie chociaz najkrótszy komentarz to bardzo motywujące...Rozdziały będą sie pojawiać raz na tydzień.</div>
Powodem tego jest szkoła....mam nadzieje ze wy nie jesteście tak zawaleni szkoła jak my pozdrawiamy Nora i TessaAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-87304428272518688522015-08-31T23:28:00.003+02:002016-03-14T15:59:22.029+01:00Rozdział 2<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Rzuciła słuchawki na
stolik koło łóżka,wiedziała, że się poplączą ale nie dbała
o to. Skierowała się w stronę dużej szafy, która stała w kącie
pokoju i wyjęła z niej rzeczy do przebrania. Ruszyła do łazienki
by zmyć z siebie pot. Nieświeże ubrania wrzuciła do kosza na
pranie i weszła pod prysznic. Już miesiąc mieszkała w Instytucie
ale nadal nie mogła się przyzwyczaić do braku długich kąpieli.
Gdy mieszkała u Magnusa uwielbiała wieczorami zanurzyć się w
pianie z dobrą książka i choć na chwile zapomnieć o problemach.
Nagle zalała ją fala przygnębienia. Brakowało jej małego i
kolorowego mieszkania Magnusa..gdzie co trzeci dzień na dole
zbierało się pół Londynu by potańczyć i zatracić się w
alkoholu. Brakowało jej Prezesa Miał. Ta gruba kula futra była
naprawdę dobrym towarzystwem przy oglądaniu jakiś głupich
programów w telewizji. A najbardziej brakowało jej czarownika.
Magnus praktycznie ją wychował, nauczył ja walczyć i pomagał w
ukrywaniu się przed nocnymi łowcami. Nie chciała żyć tak jak oni
nasłuchała się mnóstwo opowieści matki o jej nastoletnim życiu
i o tym jak trudno było uciec z Instytuty w Nowym Jorku. A właśnie
matka...za nią Meg nie tęskniła. W wieku 17 lat zmęczona
codziennymi libacjami alkoholowymi matki i jej znajomych dziewczyna
wyprowadziła się na stałe do Magnusa. Dwa lata..minęły dwa lata
odkąd pojawiła się w drzwiach czarownika z walizką a on ją bez
wahania przyjął do siebie. Układało im się dobrze, razem
podróżowali. Magnus był dla Meg nie tylko najlepszym przyjacielem.
Traktowała go trochę jak ojca, którego nigdy nie miała. I jednego
dnia go straciła. Przez jedno potknięcie i jedną książkę, która
upadła z hukiem na podłogę. Dziewczyna pamiętała dobrze jak
siedząc na biurko w drugim pokoju podsłuchiwała rozmowę
Aleksandry i Magnusa gdy nagle na mebel wskoczył Prezes i dziewczyna
szturchnęła półkę z książkami z której spadła jedna z
grubych ksiąg. Oczywiście gość Magnusa to usłyszał i
zainteresował tym co dzieje się w pokoju obok. W tamtym momencie
pierwszy raz od bardzo dawna Megan była przerażona. Nie miała
pojęcia jak czarownik miałby się wytłumaczyć z mieszkania z
Nocnym Łowcą. Na całe szczęście Magnus miał głowę na karku i
odegrał scenkę zaskoczenia i oskarżył dziewczynę o kradzież. Po
tym jak Magnus nawrzeszczał na Aleksandre ,że ,,powinna bardziej
pilnować tych swoich szczeniaków ,i że czuje się oburzony...ale
jako wspaniałomyślny czarownik i tak pomoże Nocnym Łowcom".
Aleksadra w obawie ze Magnus zmieni zdanie zawiozła Megan do
Instytutu i tam odbyło się przesłuchanie. W drodze dziewczyna
wymyśliła już bajeczkę, w którą uwierzyła dyrektorka
instytutu. Teraz według wszystkich jest byłą emigrantką z
Ameryki, która zarabiała na sprzedaży magicznych przedmiotów a z
powodu długiego pobytu w Londynie nabrała brytyjskiego akcentu. Nie
obyło się bez listu do Idrisu ale Clave uznało ,że najlepiej
będzie jak Megan zostanie w Londynie. I tak się stało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy dziewczyna poczuła,
że przestała lecieć ciepła woda zakręciła wodę i otuliła się
ręcznikiem. Ubrała bieliznę, czarne dżinsy i pasującą kolorem
koszulkę. Gdy wyszła z zaparowanej łazienki skuliła ramiona z
zimna. Na krześle wisiała bluza. Chwyciła ją i wyszła z pokoju
zamykając go na klucz. Zeszła na parter w stronę kuchni. Nagle
usłyszała krzyki dobiegające z pomieszczenia. Po wejściu
dostrzegła kucharkę, która wykrzykiwała przekleństwa i biła
szmatką Jacka.<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-ILE RAZY MAM POWTARZAĆ
,ŻE ŁAPY PRECZ OD MOJEGO CZEKOLADOWEGO CIASTA!!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-DOBRZE DOBRZE JUŻ NIE
BĘDĘ TYLKO PRZESTAŃ MNIE TRZEPAĆ TĄ SZMATKĄ!<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu kobieta poddała
się i wróciła do pracy cały czas mamrocząc coś o złym
wychowaniu. Dziewczyna przeniosła wzrok na wycierającego twarz z
czekolady chłopaka. Jack chyba poczuł jej spojrzenie na sobie i
popatrzył Meg prosto w oczy. Dziewczyna szybko odwróciła wzrok.
Miała wrażenie, że patrząc komuś w oczy można odkryć jego
sekrety. A nie chciała żeby Jack znał jej. Na twarz chłopaka
wpełzł złośliwy uśmieszek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz jesteś mi winna
przysługę. -stwierdził</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna spiorunowała
go wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-A niby za co?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak przybliżył się
do niej niebezpiecznie blisko pochylił się i szepnął do ucha:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Lightwoodowie raczej nie
byliby zadowoleni z twoich rannych wycieczek -Megan czuła ciepły
oddech chłopaka na szyi. Pachniał miętą i czekoladą.-Będę
trzymał buzie na kłódkę ale w odpowiedniej chwili upomnę się o
przysługę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak odsunął się i
wyszedł z kuchni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Meg szybko otrząsnęła się z szoku gdy zaburczało jej w brzuchu. W pełni świadoma słów Jack'a przeszła przez pomieszczenie, mijając kucharkę. Sięgnęła do szafki po bladoróżową miskę i z hukiem postawiła na blacie.<br />
Odgarnęła opadające na czoło włosy i wyjęła z dużej szuflady musli. Wsypała odpowiednią ilość płatków, po czym dodała jogurt owocowy. Kurczowo ściskając w dłoni, wyjętą przed chwilą łyżkę rozmyślała nad sensem słów chłopaka. Czy naprawdę miał zamiar ją szantażować? Prychnęła, zwracając tym uwagę kucharki.<br />
Przewróciła oczami i zaczęła jeść. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #674ea7;">
~~TESSA</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-3195102611502916012015-08-29T15:14:00.002+02:002016-03-14T15:55:59.254+01:00Rozdział 1<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<u>MIESIĄC PÓŹNIEJ</u></div>
<br />
Przyśpieszone tętno,
nierównomierny oddech. Kabel od słuchawek uderzał w klatkę
piersiową. Włosy kleiły się do czoła. Zwolniła bieg. Truchtem
dobiegła do ściany wysokiego budynku i oparła się o nią,
wyczerpana oraz spragniona. Wyjęła telefon i wyłączyła kończącą
się właśnie piosenkę, która dudniła jej o uszy przez ostatnie
pięć minut. Zdejmując słuchawki owinęła je niedbale wokół
telefonu i razem z nim schowała do kieszeni bluzy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyrównała oddech, po
czym przygładziła ręką włosy zebrane w wysokiego kucyka. Wytarła
rękawem pot spływający jej po czole. Rozejrzała się po okolicy,
gdy zabsorbowały ją stłumione głosy. Było pusto, lecz wiedziała,
że ktoś się zbliża. Sparaliżowana strachem starała się
racjonalnie określić plan działania. Wiedziała, że nie ma dużo
czasu, więc ucieczka nie wchodziła w grę. Mogliby ją zauważyć,
mogliby pobiec za nią. A co jeśli okazaliby się szybsi?
Postanowiła znaleźć miejsce, w którym przeczekałaby
niezauważona. Przebiegła przez ulicę i skuliła się za jednym z
trzech ogromnych kontenerów. Wykrzywiła się w grymasie
niezadowolenia, gdy dotarł do niej okropny odór. Zatkała nos dwoma
palcami i wdychając powietrze przez usta ostrożnie wyjrzała zza
swojej kryjówki. Miała nadzieję, że to przyziemni, bądź ktoś z
podziemnego rodzaju.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy ich zobaczyła.
Srebrnobiałe niteczki, rozciągnięte po całej długości ich
ramion lśniły w blasku wschodzącego słońca. Runy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Megan gwałtownie
wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby. Oddaliła rękę od
twarzy, pozwalając sobie na oddychanie toksycznym zapachem. Nefilim.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przyjrzała się im
uważniej, lecz ich twarze kryły się pod ciemnymi kapturami,
czarnych, dresowych bezrękawników. Zza pasków ich spodni sterczały
klingi mieczy, gotowe do walki. Zalał ją zimny pot, a ciało
zamrowiła gęsia skórka. Uspokoiła trzęsące się ręce,
układając je płasko na udach.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W pewnym momencie jeden
z nich odwrócił kaptur w jej stronę, lecz wiedziała że nie może
się ruszyć. Zdradziłaby swoją pozycję, gdyby tylko zauważył
ruch. Czarne włosy nie rzucały się w oczy, lecz blada jak kamień
zdecydowanie odbiegała wyglądem od ciemnego zaułka. Wstrzymała
oddech. Nie zauważył jej. Odwrócił się do swojego towarzysza,
gdy ten do niego mówił. Gdy usłyszała jego słowa cudem stłumiła
okrzyk, przygryzając mocno wargę. Poczuła posmak krwi, gdy
dotarło do niej co to tak naprawdę znaczy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jak poszukiwania?- byli
jednymi z rekrutów. Włosy na karku stanęły jej dęba, powoli
wypuściła wargę z mocnego uścisku zębów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Schwytaliśmy dwójkę
zdrajców wczoraj- coś jej nie pasowało. Dlaczego mówili o dwójce
ludzi? Przez ostatnie dni dochodziły informacje o pojedynczych
porwaniach, zaginięciach. Nie porywali par, czy większych grup. Po
prostu nie, to nie wchodziło w grę, to było za wiele. Mocno
zacisnęła zęby. Strach ustąpił złości i irytacji. Opanowała
to, przypominając sobie co zrobiliby z nią gdyby przez przypadek ją
zauważyli. - Uciekali, wyrywali się, ale nie powiedzieli nic.
Myślę, że mogli być łącznikami, ponieważ czatowali blisko
naszej bazy – mówił jakby szyfrem, jednak dziewczyna rozumiała
wszystko. Parę dni temu Cleave zdecydowało się wysyłać łączników
do baz rekrutorów, aby zbadali sytuację. To miała być tajemnica,
między Cleave i doradztwem, w którym uczestniczyła Luna – jedyna
zaufana osoba w całym instytucie, która powiedziała o wszystkim
Meg- oraz Lightwoodowie, jako jedyni w zakresie ich Instytutu. Reszta
pochodziła głównie z Idrisu. Ale ktoś zdradził. Ktoś musiał
zdradzić. Zdrajca w Cleave czy w doradztwie? Postanowiła zostawić
tę myśl na potem, może miała błędne przypuszczenia? Może sami
dowiedzieli się z innych źródeł, bądź po prostu domyślili
się.- Straciliśmy ich w nocy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zacisnęła mocno
powieki. Starała się wszystko przetrawić, zrozumieć. Śmierć.
Nie umiała się z tym pogodzić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Miała ochotę splunąć
na nich gdy usłyszała szorstki, tryumfalny śmiech. Powstrzymała
się wykrzywiając twarz w grymasie dezaprobaty. To najmilsze na co
się zebrała.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="border-bottom: 4.50pt double #000000; border-left: none; border-right: none; border-top: none; margin-bottom: 0cm; padding-bottom: 0.07cm; padding-left: 0cm; padding-right: 0cm; padding-top: 0cm;">
Gdy ich głosy oddalały się oparła się o ścianę, już nie
czując smrodu. Poczuła piekące łzy pod powiekami, lecz nie
pozwoliła sobie na płacz. Śmierć, miała dopiero przyjść. To
było tylko ostrzeżenie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
Bezszelestnie otworzyła
ogromne, mahoniowe drzwi Instytutu, tym samym zostając po raz
kolejny poddana próbie czaru chroniącego założonego przez
Magnusa. Mogli przez niego przejść, tylko ci którzy mieli dobre
zamiary, lub mieszkali na stałe w budynku. Nie miała za złe
czarownikowi, gdy nie przyznając się do niej posądził o kradzież,
uprzednio poddając ją działaniu czarów. Wiedziała, że działał
ze względu na jej dobro i sama czuła się bezpieczniej pod opieką
nefilim. Lecz ograniczające ją standardy panujące w tym miejscu
były zbyt wygórowane. Mimo wszystko je rozumiała. Nie mogła sobie
jednak odmówić porannych biegów. Wymykała się więc jeszcze
wcześnie, gdy miasto spało, gdy Instytut spał. Nikt o tym nie
wiedział i ona nie zamierzała nikomu mówić. Przeszło jej przez
myśl, że mogłaby poinformować o tym Lunę, lecz jako jedna z
członkiń doradztwa mogłaby być skłonna do powiedzenia o tym
kierownikom, czyli Lightwood'om. Oni z pewnością zabroniliby jej
tego. Mimo to miała wyrzuty sumienia, ponieważ jej zaufanie do
przyjaciółki zostało poddane próbie, a ona jej nie zdała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przeszła przez ogromny
korytarz, udekorowany licznymi portretami poprzednich domowników
oraz orientalnymi dywanami, po których stąpając poruszała się
bezdźwięcznie. Dotarła do zwieńczenia potężnych, dwupiętrowych
schodów, wykonanych w całości z drewna i ostrożnie stąpając
weszła na pierwsze piętro. Było to piętro mieszkalne, drewniane
drzwi udekorowane mosiężnymi klamkami rozciągały się po całej
długości korytarza. Gdy dotarła do tych, prowadzących do jej
pokoju miała ochotę odetchnąć głęboko i cieszyć się, że po
raz kolejny nie została przyłapana, przeszkodził jej jednak odgłos
zbliżających się kroków, a ona bez patrzenia w tamtym kierunku
była w stanie stwierdzić że znajduje się w zasięgu wzroku tej
osoby. Opierając się bokiem o drzwi, tyłem do niej mocowała się
z klamką, która w tym momencie musiała się zablokować.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Mogę ci jakoś pomóc?
- usłyszała tłumiący śmiech głos. Był zachrypnięty, lecz
głęboki. Wiedziała do kogo należy zanim się odwróciła. Jack.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie, dziękuję –
powiedziała krzyżując ręce na piersi, wpatrzona wprost w
czekoladowe oczy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Sięgające linii
szczęki brązowe włosy były potargane, lecz okalając jego twarz
wciąż układały się idealnie. Uniósł prawą dłoń do ust,
zakrywając usta, wykrzywione w złośliwym uśmieszku. Wytatuowane
ramie przyciągnęło jej wzrok. Czarny atrament rozlewał się po
całej długości ręki w nieczytelnych wzorach. Gdyby uważniej się
przyjrzała, dostrzegłaby jak srebrnobiałe znaki przeplatają się
z tuszem, pod nietypowym kątem. Ciekawiły ją one odkąd się tu
pojawiła, nie pytała jednak. Sama posiadając tatuaże, miała
wrażenie, że gdy ktoś pytał ją o nie, robił to wścibsko i
gardził jej prywatnością. Każdy ma prawo do tajemnic, nawet jeśli
posiadanie ich jest oczywiste. Milczała więc zachowując swoją
opinie dla siebie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Niechętnie przeniosła
wzrok na jego twarz gdy odchrząknął teatralnie. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że wszystkie jego koczyki są wyjęte. W brwi, wardze
oraz w uchu. Pierwszy raz widziała go takiego, był inny, jakby
mniej pewny siebie. Jakby bezbronny. Odepchnęła tę myśl,
przyjmując obojętny wyraz twarzy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Słucham? - zapytała
odrobinę zbyt pogardliwie i wyczekująco.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chcę po prostu
wiedzieć co robisz tak spocona o szóstej rano, przed swoim pokojem
do którego próbujesz się zresztą dostać. - Przewrócił oczami i
podpierając pozbawioną tatuaży ręką biodro, przyjął komiczną
pozycję. Cudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Miałam zły sen –
wiedziała, że to wciąż nie jest odpowiedź na jego pytanie, bo
niby jak ma to wyjaśnić sportowy strój i to dlaczego wyszła z
pokoju. Postanowiła jednak po prostu nic więcej nie mówić i
obróciła się w stronę drzwi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Megan..-popatrzyła na
niego kątem oka i gdy wreszcie klamka ustąpiła weszła jedną nogą
do swojego pokoju.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jackie, nie martw się o
mnie – powiedziała złośliwie, wiedziała, że on nie martwił
się o nikogo, był samotnikiem i zdecydowanym egoistą.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przewrócił jedynie
oczami i to było ostatnie co zobaczyła zanim zamknęła drzwi.
</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dopiero gdy usłyszała
jego oddalające się kroki pozwoliła sobie na głośne wypuszczenie
powietrza.<br />
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #c27ba0;">//N</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="color: #c27ba0;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
***</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Pojawiło się parę niejasności, które chcemy sprostować:) </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Piszemy bloga <u>we dwie</u>, każdy post jest podpisany pierwszą literą nicku, autorki. Czasem może się zdarzyć, że obie pisałyśmy dany rozdział, czy post informacyjny (np. opublikowany prolog jest tego idealnym przykładem), wtedy podpisujemy się obiema literami. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
zapraszamy również uprzejmie na <a href="https://www.facebook.com/Shadowhunters99" target="_blank"><span style="color: #d5a6bd;">fanpage</span></a> na facebooku o darach anioła:) (nie my jesteśmy adminkami) </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Dziękujemy bardzo za dotrwanie do końca i bardzo prosimy o wyrażenie swojej opinii w komentarzach!!:)</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7534520495140031507.post-43265703817197688572015-08-26T19:51:00.003+02:002016-03-14T15:54:30.166+01:00PROLOG<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Nieczytelny,
neonowy szyld, rozświetlał ulice. Noc zdominowana przez ciszę i
ciemność, ulegała pod tandetną reklamą.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Dziewczyna zaciągnęła się
papierosem, dym podrażnił jej gardło. Wypuściła go, a kłębiące
się smugi dymu przecięły powietrze,. Zgniotła niedopałek w
popielniczce i podniosła się z zimnej balkonowej posadzki.
Odwracając się od wszechogarniającej ciemności, rozproszonej
neonowym szyldem oraz zapalonymi światłami w niekt<span style="font-family: "calibri" , sans-serif;"><span lang="en-US">órych
oknach domów, wesz</span></span><span lang="en-US">ła z powrotem do
mieszkania. Szybkim krokiem przeszła przez pok</span><span style="font-family: "calibri" , sans-serif;"><span lang="en-US">ój
i chwytaj</span></span><span lang="en-US">ąc pilota od telewizora
usiadła na kanapie. Ugięła się ona delikatnie pod ciężarem
kota, kt</span><span style="font-family: "calibri" , sans-serif;"><span lang="en-US">óry
na ni</span></span><span lang="en-US">ą wskoczył. Brunetka leniwie
wyciągnęła dłoń w jego kierunku zachęcając zwierzę aby do
niej podeszło.</span>Nagle ciszę przerwał dźwięk dzwonka do
drzwi.</span><br />
<span style="font-size: 11pt;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">-MAGNUS
KTOŚ DO CIEBIE! - nie wstając z kanapy dziewczyna zawołała swojego
współlokatora.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Meg
nie musisz się tak wydzierać mam doskonały słuch..</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">W
drzwiach pojawił się wysoki mężczyzna, chudy jak patyk. Miał
kruczoczarne włosy postawione na taką ilość żelu, że wyglądało
jakby poraził go prąd. Podłużny kształt oczu i złotawy odcień
skóry świadczył o wschodnim pochodzeniu. Ubrany był w czarny
T-shirt ozdobiony zbyt dużą ilością cekinów, które mieniły się
z każdym ruchem mężczyzny. Na koszulkę miał narzuconą brokatową
marynarkę. Stanowczo zbyt dużo....wszystkiego. Cekiny, brokat, cienie
do powiek, ciemne szminki sprawiały, że rzucał się w oczy. A to
dla Magnusa było najważniejsze.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Mężczyzna
podszedł do drzwi frontowych i spojrzał przez wizjer. Nagle zamarł.
Odwrócił się powoli a jego spojrzenie mówiło jasno ,,Schowaj
się". Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Bezszelestnie zeszła z kanapy i ukryła się w drugim pokoju.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Magnus
otworzył drzwi. Kobieta stojąca za nimi była wysoka i dobrze
zbudowana. Jej czarne włosy były ściągnięte w koński ogon a
chłodne niebieskie oczy lustrowały Magnusa od końców jego włosów
po czubki fioletowych butów.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Alexandro
Lightwood....czy podczas waszego szkolenia nie uczą dobrych manier?
W sobotni wieczór naprawdę nie powinno się nachodzić ludzi o tak
późnej porze - Magnus starał się żeby jego głos brzmiał zupełnie
naturalnie. Nie mógł wzbudzać podejrzeń gdyby ktokolwiek się
dowiedział, że mieszka razem z ukrywającym się nocnym łowcą
miałby sporo problemów. A teraz stała przed nim dyrektorka
tutejszego instytutu.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Magnusie
moglibyśmy wejść do środka? Potrzebuje twojej pomocy.- Nawet
głupiec domyśliłby się, że przyjście tutaj i proszenie o
przysługę nie jest zbyt łatwe dla kobiety.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Dlaczego
miałbym ci pomagać?</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Zapłacę...</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Mężczyzna
jeszcze chwile wahał się ale w końcu odsunął się od drzwi i
wpuścił łowczynie do środka. Nie była tu pierwszy raz ale i tak
lustrowała mieszkanie Magnusa wzrokiem pełnym zdumienia.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Za
każdym razem dziwi mnie twoja ekstrawagancja i chęć wyróżniania
się..</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Chyba
nie zabierasz mi mojego cennego czasu by pogadać o moim guście -
przerwał jej zniecierpliwiony</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nie.
Chodzi o to, że nadchodzą niebezpieczne czasy a to wymaga
wykorzystywania wszelkich środków bezpieczeństwa a magia Wielkiego
Czarownika Londynu jest jednym z nich.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Wielki
Czarownik Londynu. Magnus zawsze szczycił się tym, że był
najlepszym czarownikiem w całym Londynie i śmiał twierdzić, że w
i całej Wielkiej Brytanii. Ale w ustach Nocnego Łowcy nie brzmiało
to już tak szlachetnie.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Chcesz
abym nałożył czar ochronny na Instytut...Dlaczego? - sprawy Cleave
nie bardzo obchodziły czarownika ale Aleksandra wydawała się być
zbyt przejęta aby była to kolejna paranoja potomków anioła.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Kobieta
natychmiast zesztywniała a krzty niepewności w jej oczach zastąpił
chłód i pogarda.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Istotnie
chce abyś rzucił czar ale nie sądzę aby informacja dlaczego
miałbyś to robić pomogła ci w tym.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-To
ja tutaj jestem czarownikiem a nie ty Aleksandro.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Mężczyźnie
nogi cierpły od stania więc podszedł do okrągłego stołu koło
okna i odsunął jedno z krzeseł po czym skinął na łowczynie aby
również usiadła. Po chwili wahania siadła naprzeciwko Magnusa.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Dobrze
powiem ci dlaczego potrzebna mi twoja pomoc ale musisz obiecać, że
z nikim nie podzielisz się swoja wiedzą...Bo będziesz miał
problemy z Cleave a tego nie chcielibyśmy oboje.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">W
rzeczy samej problemy z Nocnymi Łowcami były na liście 'czego
czarownik ma unikać jak ognia'. Nie to, że zawsze to robił ale
skoro na świecie dzieją się złe rzeczy to lepiej było zbierać
sojuszników niż wrogów.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Masz
moje słowo.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Aleksandra
spojrzała mu głęboko w oczy jakby chciała się doszukać kłamstwa
albo podstępu i nie spuszczając oczu z Magnusa powiedziała:</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Do
Alicante przyszła wiadomość, że syn piekieł jaki i jeden z
aniołów maja dzieci tutaj w tym świecie...co więcej zarzucają
nam, Nefilim, że je ukrywamy przed nimi, czego oczywiście nie
robimy. Każą nam je oddać albo stanie się coś strasznego.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Magnusowi
serce zabiło mocniej. Czyli się dowiedzieli...O Boże. Czarownik
starał się zachować pokerową twarz ale Aleksandra chyba tego nie
zauważyła, kontynuowała..</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Więc
dokładamy wszelkich starań, żeby znaleźć te dwójkę. Co wiążę
się z masą kłopotów, które zagrażają Instytutowi.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Co
jeśli nie uda wam się zaleźć tych dzieci?</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Nasz
świat stanie się polem bitwy między niebem a piekłem. Nikt nie ma
takiej mocy żeby sprzeciwić się tak silnym istotom więc świat
zapłonie ogniem walki, my będziemy bezradni ale gotowi. </span>
</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Łowczyni
była przerażona, mężczyzna zauważył kropelki potu, które
spłynęły jej po czole i zniknęły za kołnierzem bawełnianej
bluzki.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Zgoda
nałożę czar na Instytut co więcej..popytam wampirów i
likantropów czy coś wiedzą. Nie wiem czy wiesz ale szczycę się
dobra sławą wśród podziemnych.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Czyli
te skargi na twoją działalność i kosmiczne wysokie ceny to mity.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">Magnus
chciał powiedzieć jakiś komentarz ale kobieta wstała i gdy już
miała wychodzić rzuciła:</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt;">-Dziękuję
Magnusie...</span></div>
<div lang="" style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Nagle
oboje usłyszeli okropny huk dobiegający z pokoju, w którym
wcześniej schowała się współlokatorka czarownika. Magnus wstał
przerażony i </span><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 18.3999996185303px;">niezauważalnie</span><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"> przewrócił oczami. Popatrzył na
swojego gościa, stała w pozycji obronnej, nasłuchując. Potarł
oczy i pomyślał nad krótkim obezwładniającym zaklęciem. Wykonał
szybki gest palcami i niebieskie iskierki rozproszyły się wokół
jego ręki. </span></span>
</div>
<div lang="" style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
</div>
<div lang="" style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Westchnął, </span><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 18.3999996185303px;">przede wszystkim</span><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"> zirytowany. </span></span></div>
<div lang="" style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="color: #d5a6bd;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"> </span></span></span></div>
<div lang="" style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="color: #d5a6bd;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"> //T&N</span></span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11281913273887453775noreply@blogger.com11